Schronisko dla bezdomnych przy Kościuszki jest zbyt małe. Podopieczni mieszkają tam ściśnięci jak sardynki. Do tego boją się, że ich dom zostanie zlikwidowany.
W schronisku im. św. Brata Alberta przy ul. Kościuszki jest miejsce dla trzydziestu bezdomnych.
– A zapotrzebowanie mamy na znacznie więcej osób – mówi Klaudiusz Majtka, szef ośrodka.
Jest tam kuchnia, stołówka, pralnia, pokój dla kobiet. Ciasno, zwłaszcza w świetle nowych ministerialnych przepisów. Zgodnie z nimi każdy podopieczny schroniska powinien mieć cztery metry dla siebie. W schronisku przy Kościuszki miejsca jest dwa razy za mało.
Noclegownia to nie dom
Magistrat co roku ogłasza przetarg na prowadzenie schroniska. W tym roku zgłosiło się tylko stowarzyszenie Brata Alberta. Najgorsza obawa dotyczy następnego przetargu. Jeśli miejscy urzędnicy potraktują dosłownie ministerialne wytyczne, to schronisko trzeba będzie zamknąć lub zamienić w noclegownię.
– A to będzie tragedia – prognozuje Klaudiusz Majtka…
więcej w papierowym wydaniu „Nowego Życia Pabianic” 42/2017