• Mieszkańcy prywatnej kamienicy stojącej przy skrzyżowaniu Nawrockiego z 20 Stycznia drżą z przerażenia. Niejednokrotnie w tym miejscu dochodziło do wypadków i kolizji. O wielu nie wie nawet policja, ponieważ kierowcy „dogadują się” między sobą.

    Sobotni wypadek to ostatnie ostrzeżenie. Mimo że zdarzenie wyglądało bardzo groźnie, nikomu nic się nie stało. Od tragedii dzielił tylko krok. Następny wypadek może nie mieć już tak „szczęśliwego” finału.

    Siedziałam w pokoju i oglądałam telewizję. Usłyszałam huk. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam samochód oparty o ścianę kamienicy. Pobiegłam do sypialni i zobaczyłam pełno pyłu. Na podłodze znajdował się tynk, który przeleciał aż cztery metry. Fragment ściany znalazł się również na naszym małżeńskim łóżku. Gdyby wypadek zdarzył się później, moglibyśmy nie żyć lub stracić zdrowie – nie kryje zdenerwowania Elżbieta Sydlik-Krankowska.

    Mieszka tutaj od 30 lat. Skrzyżowanie określa jako szalenie niebezpieczne. Zaledwie 24 września jeden z kierowców uderzył w ścianę budynku. W pokoju dziennym odpadł również kawałek tynku.

    Całe szczęście, że nie jechał szybko. Szkoda nie była duża i szybko ją naprawiliśmy – dodaje kobieta.

    Lokatorka mówi, że kierowcy nie używają wyobraźni, przejeżdżając przez to skrzyżowanie.

    Gnają ulicą Nawrockiego. Nie patrzą na ograniczenie prędkości i ostro skręcają w lewo, w ulicę 20 Stycznia. Czasem nie wyrabiają na zakręcie. Sama zostałabym potrącona na pasach, tuż przy domu. Pomijam już wypadki samochodowe, ale w tym miejscu piesi również nie mogą czuć się bezpieczni. Głupota kierowców nie zna granic, mimo iż skrzyżowanie jest dobrze oznakowane – ubolewa pani Elżbieta, która apeluje do starostwa o zamontowanie przy chodniku barierek bezpieczeństwa, które odgrodzą jej mieszkanie oraz pieszych od szarżujących kierowców.

    Zgadza się z nią właściciel nieruchomości, który przyznaje, że w tym miejscu ciężko się mieszka.

    Ruch jest duży, kierowcy bardzo często wymuszają pierwszeństwo. Żyjemy w strachu, że coś się może nam stać. W kamienicy mieszka około dziesięciu rodzin. Nie możemy czekać aż dojdzie do tragedii. Mamy nadzieję, że władze powiatu wyciągną nauczkę z tej sobotniej lekcji i zapewnią bezpieczeństwo wszystkim użytkownikom tej drogi oraz mieszkańcom nieruchomości. Odkąd na Bugaju przy krańcówce autobusowej zrobili rondo, nie ma tam żadnych wypadków – mówi Dariusz Brzeziński.

    O poprawę bezpieczeństwa w tym miejscu niejednokrotnie apelował Włodzimierz Stanek, były radny powiatowy (obecnie miejski). Na Facebooku pytał pabianiczan, czy w tym miejscu dobre byłoby rondo, które upłynniłoby ruch. Interpelacje na nic się zdały, bo na skrzyżowaniu nic się nie zmieniło.

    Poprosiliśmy władze starostwa o szybką interwencję w tym miejscu i poprawę bezpieczeństwa zanim dojdzie do tragedii. Starosta zapewnił nas w poniedziałek, że temat będzie podejmowany na najbliższej komisji bezpieczeństwa ruchu drogowego działającej przy starostwie.

    Udostępnij