• 13 sierpnia w geście solidarności z dyskryminowanymi osobami LGBT młodzi działacze Lewicy chcieli powiesić w trzech miejscach w Pabianicach tęczowe flagi. Zrezygnowali już po pierwszym, bo

    Gdy podeszliśmy z flagą do pomnika Długosza, po kilku sekundach usłyszeliśmy wyzwiska od grupy młodych ludzi po drugiej stronie ulicy. Za moment wyzywał nas rowerzysta, który zatrzymał się, aby nas nagrywać. Po minucie podjechał kolejny rowerzysta, który kazał nam zabrać flagę jak już się sfotografujemy. Mimo wyczuwalnej niechęci do nas i być może niezrozumienia naszych zamiarów, zachowywał się powściągliwie. I to, niestety, jedyny taki przechodzień. Za moment wokół nas było już kilkanaście osób. Wszyscy krzyczeli, kazali nam spierdć z ich miasta, jeden z nich zaczął wyrywać nam flagę. Dziewczyna zapytała, po co tu z tym (flagą) przyszedłem, skoro nie jestem LGBT. Przepychanka trwała krótko, ale dyskusja pełna wulgaryzmów trwała kilkanaście minut. Zaraz po tym jak odeszliśmy po 10 sekundach kolejny przechodzień zerwał flagę i wyrzucił do kosza.

    Wniosek nasuwa się sam, żyjemy w mieście, w którym nie można stać z tęczą na chodniku dłużej niż kilka sekund. Ludzie są agresywni, czują przyzwolenie z góry, więc dochodzi do rękoczynów.

    – My to przeżywaliśmy 20 minut. Ludzie LGBT mają tak przez całe życie. Tęcza nie obraża, a my nie możemy pozwalać, aby kilka tysięcy mieszkańców Pabianic żyło w strachu przed pobiciem z powodu swej orientacji seksualnej – mówi jeden z organizatorów czwartkowej akcji Michał Pietrzak.

    Czy przekona do tego pabianiczan? Czas pokaże.

    więcej w najnowszym wydaniu „NŻP” nr 33/2020

     

    Udostępnij