• We wtorek, 1 grudnia, o godzinie 16.35 policję i straż pożarną wezwano na ulicę Wileńską. Było podejrzenie zgonu lokatora.

    Z relacji sąsiadów wynikało, że z lokatorem nie było kontaktu od niedzieli. W domu słychać było włączony telewizor, ale nikt nie odpowiadał na nawoływania i dzwonek do drzwi.

    Strażacy, aby dostać się do mieszkania, wyłamali zamek w drzwiach. Na łóżku w pokoju znaleźli zwłoki 64-latka. Z uwagi na widoczne znamiona śmierci strażacy nie podejmowali działań resuscytacyjnych.

    Dzień wcześniej, 30 listopada, służby ratunkowe pojechały na ulicę Grota Roweckiego. Z Centrum Powiadamiania Ratunkowego wpłynęła informacja, że mężczyzna od dwóch dni nie pojawił się w pracy, co zaniepokoiło współpracownika. W mieszkaniu było ciemno, a lokator nie odpowiadał na pukanie i nawoływania. Strażacy wyważyli drzwi i znaleźli leżącego na podłodze 60-latka. Już nie żył.

    W czwartek, 26 listopada, straż pożarna i policja natomiast dwukrotnie wyjeżdżały, aby otworzyć drzwi do mieszkań. Pierwsze zgłoszenie druhowie otrzymali po godzinie 10.00. Pojechali na ulicę Słoneczną. Córka nie mogła skontaktować się ze swoim 73-letnim tatą. Sprowadziła ślusarza, ten jednak nie poradził sobie z zamkiem. Z wejściem do domu poradzili sobie niezawodni strażacy. Mężczyzna leżał na podłodze. Ze względu na widoczne znamiona śmierci odstąpiono od resuscytacji. Półtorej godziny później na ulicę Waryńskiego (na zdjęciu) udał się patrol policji. W zgłoszeniu była informacja, że sąsiedzi od kilku dni nie widzieli mieszkańca kamienicy. Ponieważ mieszkanie było zamknięte, policjanci poprosili strażaków o pomoc w otwarciu drzwi. Po wejściu znaleziono zwłoki 62-latka. Leżał martwy na podłodze w pokoju.

     

    Udostępnij