• Mistrz Polski, mistrz Europy i mistrz świata w kulturystyce spełnia się jako nauczyciel w ZS nr 5. Jest skromny i pełen życzliwości w stosunku do uczniów. O latach pracy i zmagań na treningach oraz o drodze do sławy opowie naszym czytelnikom.

    Przyszły mistrz świata Mariusz Bałaziński urodził się w Pabianicach. Do 10. roku życia mieszkał na ul. Garncarskiej. Potem w blokach na Bugaju, obecnie w centrum miasta.

    – Z dzieciństwa pamiętam kino Robotnik. W nogę graliśmy na pobliskich łąkach czy na betonowym placu rynku starego miasta – wspomina 51-latek.

    Naukę pobierał w SP nr 8, a następnie w Zespole Szkół Elektrycznych (obecnie ZS nr 2). Tam uczył go Krzysztof Lewandowski, nauczyciel wychowania fizycznego.

    – Zaszczepił w nas pasję do ćwiczeń siłowo-gimnastycznych. Wykonywaliśmy ćwiczenia na poręczach, drążkach oraz skoki przez skrzynie. Zawsze lubiłem sport…

    Sześć lat trenował piłkę nożną we „Włókniarzu”. Mieli dobrą drużynę. Wraz z trenerem Waldemarem Reinholdem pojechali na mistrzostwa Polski do Warszawy.

    – W klasie piątej technikum wraz z bratem i kolegą zorganizowaliśmy minisiłownię w bloku.

    Na studia w 1990 roku dostał się do Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, filia w Łodzi. Po dwóch latach przeniósł się do stolicy.

    – Ćwiczenia kulturystyczne weszły na prawidłową drogę, zresztą robiłem specjalizację trenerską z kulturystyki. Zdobyłem również uprawnienia instruktorskie z gimnastyki, lekkoatletyki, piłki nożnej, a trenerskie dodatkowo z podnoszenia ciężarów. Miałem szczęście  mieć wtedy zajęcia z Waldemarem Banaszewskim, mistrzem olimpijskim. Wspominam studia bardzo miło, były obozy rowerowe i żeglarskie – opowiada mistrz.

    Zawsze ćwiczył, ale nie myślał o zawodach. Poszedł do pracy, założył rodzinę w 1994 roku. Urodziły się dzieci Aleksandra (1996r.) i Zuzanna (1999r.). W roku 2001 spotkała go przygoda życia – zagrał gladiatora w filmie „Quo vadis” Jerzego Kawalerowicza.

    Przełomowym momentem był konkurs zorganizowany przez czasopismo „Sport dla wszystkich”. Najpierw zawodnicy wysyłali zdjęcia do redakcji, gdzie wybrano kilkanaście osób do dalszego etapu. Zawody odbyły się w sklepie sportowym w Warszawie. Zajął tam III miejsce. Był rok 2005.

    – Fajna przygoda, zdopingowało to mnie do udziału w następnych zawodach. W dalszej drodze pomagał mi Mariusz Strzeliński, wielokrotny mistrz Polski, Europy i świata.

    Już następnego roku, wiosną wystartował w „Debiutach kulturystycznych” w Ostrowi Mazowieckiej. Wygrał w kategorii do 80 kg.

    – Trzeba zaznaczyć, że wcześniej, w latach 70. i 80. były konkursy siłowe. Obecnie liczy się tylko wartość ciała, porównywanie sylwetek i układy dowolne finalistów, tzw. „posing routine”.

    Do wielu rzeczy w kulturystyce dochodzi się indywidualnie.

    – Oficjalnie trenera na początku moich startów nie miałem. Wiedzę czerpałem z amerykańskich czasopism. Dziś najwięcej wiadomości zdobywa się w internecie, gdzie, niestety, nie wszystko jest zgodne z prawdą. Ja miałem to szczęście, że wszystko dotyczące kulturystyki, treningu, odżywiania czy suplementacji nauczyłem się od A do Z podczas specjalizacji na studiach – wyznaje.

    Sportowiec mówi, że sztanga i ławeczka to baza, maszyny są jednak niezbędne w wyczynie sportowym, tak samo suplementy i odżywki. Musi też być dostosowana dieta.

    Pierwsze większe sukcesy przyszły w 2009 roku. Bałaziński zdobył wtedy mistrzostwo Polski w kulturystyce klasycznej w Ostrołęce, w kategorii 175 cm.

    – Satysfakcja była podwójna, gdyż w kategorii OVERALL, czyli wśród mistrzów 5 kategorii, byłem również najlepszy…

    Wygrał Puchar Polski Open 2013 w kulturystyce klasycznej w Kielcach. Później przez kilka następnych lat co roku zdobywał medale mistrzostw Polski, w tym złoto w 2016r. Sukces powtórzył w zeszłym 2020 roku – w kategorii do 85 kg został ponownie mistrzem Polski.

    Na pierwsze zagraniczne zawody wybrał się do Azerbejdżanu, gdzie w 2007 roku odbywały się mistrzostwa Europy.

    – Jeszcze nie potrafiłem walczyć o swoje. Dobry wynik, siódme miejsce, ale pozostał niedosyt, bo to pierwsza pozycja poza finałem – powiedział.

    W Kaliningradzie w 2008 roku już był brąz na mistrzostwach świata w kategorii 175 cm. To ważny sukces w międzynarodowej kulturystyce klasycznej, bo był to pierwszy medal Polaka na mistrzostwach świata w „klasyku”. Najwięcej satysfakcji przyniosło mu zwycięstwo i złoty medal w 5. edycji Arnold Classic Amateur USA (Columbus/Ohio) i dwa tygodnie później złoty medal w 1. edycji Mr Olympia Amateur w Londynie.

    – Te dwa złote medale to mój życiowy sukces, bo to zawody rangi mistrzostw świata. Podczas dekoracji gratulował i medal wręczał mi sam Arnold Schwarzenegger, legenda kulturystyki, wtedy gubernator Kalifornii. Zawsze marzyłem, żeby go zobaczyć na żywo – mówi ze ściśniętym gardłem.

    W następnych latach Bałaziński startował i wygrywał w wielu zawodach. Dwa srebrne medale zdobył w Arnold Classic Europe w 2011 i 2013 roku w Madrycie, w 2014 roku – srebrny na mistrzostwach Europy w Hiszpanii, dwa lata później złoty medal na mistrzostwach świata masters na Dominikanie. Sukces ten, w postaci drugiego złotego medalu mistrzostw świata powtórzył w 2019r. w hiszpańskiej Tarragonie.

    Ubiegły rok był dla pabianickiego kulturysty szczególnie szczęśliwy. Pod koniec września wywalczył złoty medal mistrzostw Europy w kategorii masters+50 w hiszpańskiej miejscowości Santa Susanna. W tej samej kategorii i w tym samym miejscu w piątek, 6 listopada, otrzymał tytuł najlepszego zawodnika globu.

    – Podobno niektórym znudziły się moje złotka, tak więc wedle życzenia jest srebrny medal – pochwalił się 11 grudnia na FB medalem zdobytym podczas Arnold Classic Europe w kategorii Masters Man BB 50-54. – Wielkie dzięki kibicom i sponsorowi Formotiva.

    Mistrz Bałaziński swoje trofea zebrał razem. Gdy robił półkę kilka lat temu, to nie przewidział, że będzie za mała.

    Oprócz kulturystyki lubi wyjazdy rowerowe z żoną Ewą. W 2019 roku w czwórkę (z dwoma kolegami jeszcze) wyruszyli z Pabianic do Brzeska, tylko 266 km. Pasjonuje się również filmem, a marzy – o podróżach. Ma także swoich idoli.

    – Podziwiam Michaela Jordana, Kamila Stocha, Kobe Bryanta, bo każdy z nich miał i ma serce i pasję do sportu. Jest konsekwentny i potrafi zachować się jak sportowiec. Ale najbardziej podziwiam kulturystę Dextera Jacksona. To od ćwierć wieku zawodowy top. Cieszę się i jestem niezmiernie dumny, jak mnie do niego porównują – powiedział nam mistrz.

    Udostępnij