Prezydent Pabianic wypowiedział wojnę dopalaczom. Poszły pozwy do właścicieli nieruchomości, w których znajdują się sklepy z używkami.
Do tej pory policja i straż miejska wspólnie patrolowały teren przed sklepami. Ale to niewiele daje, bo uprawnienia mundurowych są tu żadne. Dopalacze to nie narkotyki. Za ich sprzedaż i posiadanie nie można iść do więzienia ani nawet zapłacić mandatu.
Jak na razie żadne miasto nie poradziło sobie z problemem. Mocno z dopalaczami walczy Łódź. To tam urzędnicy pozwali właścicieli nieruchomości, w których znajdują się sklepy z dopalaczami. Powód? Sklepy źle wpływają na okolicę i obniżają wartość sąsiednich gruntów. Żądali od kamieniczników odszkodowań. Jedną batalię wygrali. Właściciel budynku przy ul. Przędzalnianej, gdzie sprzedawano dopalacze, zapłacił 21 tys. złotych kosztów procesowych.
Pabianice chciałyby iść podobną drogą.
– Tylko u nas będzie trudniej. W okolicy naszych sklepów nie ma gminnych budynków. Nie możemy więc pozwać właścicieli za spadek wartości naszych nieruchomości – mówi prezydent Grzegorz Mackiewicz.
Chodzi m.in. o sklep przy ul. Zielonej (na zdjęciu) oraz podobne punkty przy Brackiej i Orlej…
więcej w papierowym wydaniu „Nowego Życia Pabianic” nr 22/2017