Spotkanie w Klubie Podróżnika PTTK przybliżyło słuchaczom odległą Australię. Opowiedziała o niej Elżbieta Zakrzewska-Dąbek, bibliotekarka z I LO, a wcześniej pracownik Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej filia w Pabianicach.
Zachodnią Australię odwiedziłam dwa razy. Pierwszy raz w 2010 roku, kiedy pojechałam z dwójką moich bliskich przyjaciół odwiedzić siostrę Beatę, która mieszka w Perth od wielu lat. Wtedy byłam tam cztery tygodnie. Drugi raz odwiedziłam Perth z początkiem roku 2017, od marca do maja, czyli spędziłam tam dwa miesiące. Tym razem większość czasu mieszkałam w Perth, aczkolwiek byłam jeszcze raz w północno-centralnej części Zachodniej Australii. Tym razem też poleciałam do Sydney oraz do Cairns, w północnej części Stanu Queensland, która słynie z Wielkiej Rafy Koralowej i Lasów Deszczowych.
Mamy ogólne wyobrażenie o wielkości Australii, ale to można sobie uzmysłowić już na miejscu, przemierzając setki, a nawet tysiące kilometrów tego niesamowitego kontynentu-kraju. Podróżując na przykład na północ, stacje benzynowe mogą nawet być od siebie oddalone o 150-200 km, więc zawsze trzeba o tym pamiętać, żeby zatankować benzynę.
Zachodnia Australia jest nadal dziewicza, nieskażona zanieczyszczeniami i nie zaatakowana wielką hordą turystów, tak jak na wschodnim wybrzeżu. I dlatego jest coś niezwykłego w tych wszystkich „pomnikach przyrody” w Zachodniej Australii. Europa ma zabytki, natomiast Australia ma je w formie natury, fauny i flory, która jest unikalna, dlatego tak nas fascynuje. Torbacze przecież tylko tutaj występują.
Podróżując po Australii, zafascynowana byłam cudownymi kolorami, które kontrastują ze sobą, np. lazurowe niebo, turkusowy ocean, czerwone skały i ziemia nasycona żelazem, szczególnie w środkowej i północnej części Zachodniej Australii. Natomiast na południu dziewicze lasy eukaliptusowe w kolorze zielonym odcinają się też pięknie na tle błękitu nieba i Oceanu Indyjskiego. Ciągnące się setkami kilometrów piękne plaże wzdłuż wybrzeży z miałkim, biało-żółtym piaskiem dodają całemu krajobrazowi dużo piękna i uroku.
Australijski Outback, bo tak nazywana jest regionalna Australia, jest naprawdę fascynujący, szczególnie dla nas Europejczyków. Na każdym kroku można znaleźć coś unikalnego, czego nie mamy w Europie. Na przykład Zachodnia Australia słynie z pięknych, polnych kwiatów. Po angielsku nazywają się wildflowers, czyli dzikie kwiaty, których jest prawie 10.000 rodzajów. Są to rośliny nigdzie indziej nie spotykane, które w Perth kwitną z początkiem października. W Kings Park odbywa się coroczny festiwal tych cudownych polnych kwiatów.
Kings Park jest największym i najpiękniej położonym parkiem w Perth, na wzgórzu o nazwie Eliza, z którego roztacza sie cudowna panorama na rzekę Swan (Łabędzią), na miasto i okolice. Większość tego parku o powierzchni 400 ha to dziewiczy busz, i tylko pewne, wybrane części są zagospodarowane, z pięknie przystrzyżoną trawą, kwiatami, drzewami eukaliptusowymi i figowymi palmami. I nawet jest kilka baobabów, które zostały przywiezione z północnej części Zachodniej Australii. W wielu miejscach ustawione są grille, gdzie można smażyć mięso i spędzić miło czas.
Takich miejsc na piknik jest mnóstwo w Perth, w parkach, przy plażach czy nad rzeką Swan. Jest dużo pięknych parków i pól golfowych, pięknie utrzymanych. W każdy weekend oblegane są przez rodziny z dziećmi i znajomymi. Perth jest rajem na ziemi dla młodych rodzin. I ten zapach kwiatów i krystaliczne powietrze nasycone olejkami eterycznymi eukaliptusów.
Można mówić godzinami o tym, jak piękna jest Australia, ale to, co mnie też uderzyło, to sami ludzie, ich otwartość, przyjacielskie podejście do innych ludzi, chęć pomocy innym. Są bardzo tolerancyjni, jest dużo narodowości i religii, dlatego dzieci uczy się tolerancji. Australijczycy są zawsze uśmiechnięci i zrelaksowani. Kierowcy są bardzo życzliwi, jest mało wypadków. Nawet jak droga na długości 100 km jest pusta, to kierowcy nigdy nie przekroczą zakazanej prędkości.
Nie widać palaczy i niedopałków na ulicy, paczka papierosów kosztuje 35 dolarów, papierosy nie są wystawiane w sklepach na widoku. Wódka za to kosztuje 80 dolarów, nie ma jej w marketach, trzeba jechać czasami 30 km do sklepu monopolowego. Ale za to lokalne wina są tanie i przepyszne.
Mieszkańcy dużo czasu spędzają na powietrzu z rodzinami i znajomymi, bo klimat służy takiemu stylowi życia. Szczególnie w Perth, które jest najsłoneczniejszym miastem w Australii i ma średnio 140 dni słonecznych w roku. Śródziemnomorski klimat, gdzie jest suche powietrze bez dużej wilgoci, wpływa pozytywnie na bardzo dobre samopoczucie. Lato w Perth jest gorące, średnio jest 30-34 stopni C, ale każdego dnia przychodzi bryza od oceanu, która ochładza powietrze i nawet przy wysokich temperaturach jest bardzo przyjemnie.
I ten zaskakujący zachód słońca, robi się ciemno w sekundę. Pstryk i koniec dnia. Pstryk i… koniec opowieści.