To był moment, kiedy ogień zaczął trawić ich dom. Rodzina nie mogła nic zrobić, tylko patrzyła, jak żywioł trawi ich dorobek życia. Teraz potrzebują pomocy.
Ten dzień pięcioosobowa rodzina zapamięta długo. Był wtorek, 3 lipca, godzina 19.30. Pani Ania krzątała się po jadalni, mąż Radosław był w sypialni. Trójka dzieci u dziadków, na działce obok. To one zauważyły, że dom się pali.
Zaczęły krzyczeć. Postawiły wszystkich na nogi. Pan Radosław chwycił za samochodową gaśnicę, jego ojciec wziął wąż ogrodowy. Próbowali ratować swój dobytek. Niestety, bezskutecznie. W miejscu ich zamieszkania (Rokitnica, gm. Łask) ciężko z zasięgiem telefonicznym. Nie mogli dodzwonić się po straż pożarną. Pożarnicy zostali powiadomieni przez postronne osoby.
Rodzina w szoku patrzyła, jak ogień trawi dobytek ich życia. Łzy cisnęły się do oczu. Ten dom był azylem, miejscem spotkań rodzinnych. Kochali go wszyscy domownicy.
– Młodsza córka Nadia dzień po pożarze, stojąc przed tym fragmentem domu, zalewała się łzami. Zawsze mówiła, że to jej ukochany domek, malowała go przy każdej okazji, a później zawieszała rysunki na lodówce – wspomina pani Ania…
Więcej w papierowym wydaniu NŻP nr 30/2018
Jeśli ktoś chciałby pomóc poszkodowanym, może się z nimi skontaktować pod nr. 503-306-807. Pieniądze można też wpłacić na konto: 56 1140 2004 0000 3102 5974 5130. Na odbudowę potrzeba jest minimum 150 tys. złotych.