• Bieganie jest czymś, co daje mi największą radość i poczucie spełnienia – mówi Kinga Królik, zawodniczka UKS Azymut Pabianice. Niezwykle utytułowana młoda sportsmenka ma na swoim koncie mnóstwo zwycięstw i międzynarodowych rekordów. Znawcy mówią, że drzemie w niej ogromny potencjał.

    Ma 22 lata i pochodzi z Pabianic. Uczyła się w Szkole Podstawowej nr 3, później w gimnazjum w Dobroniu i w II LO im. Królowej Jadwigi. Od ponad 10 lat trenuje w klubie Azymut. Jej trenerem klubowym jest Jerzy Woźniak, a kadrowym Jacek Kostrzeba.

    Kinga Królik stara się żyć tak, aby wszystko co robi stawało się w jakimś stopniu jej pasją i było w zgodzie z nią samą.

    Jak wyglądają twoje treningi?

    Od 2008/2009 roku (nie pamiętam już dokładnie) trenuję w klubie UKS Azymut Pabianice. Moim trenerem klubowym jest Jerzy Woźniak i to on przez większość czasu mnie prowadził. Miałam też przyjemność współpracować z różnymi trenerami kadrowymi, od których dużo się nauczyłam. Od listopada 2020 roku zaczęłam współpracę z nowym trenerem Jackiem Kostrzebą. Od tego czasu trenuję głównie na jego planach. Większość czasu spędzam na obozach i wtedy jestem pod okiem trenera Kostrzeby. Jak wracam do domu, to w treningu pomaga mi trener Woźniak. Na treningach głównie biegam, czasem szybciej, czasem wolniej. Wykonuję również trening na siłowni, płotki, stabilizację, różnego rodzaju skipy, podbiegi, przebieżki. Trenuję około 11 miesięcy w roku. W okresie przygotowawczym 10-12 razy w tygodniu, w sezonie startowym około 8-9.

    Jak godzisz codzienne obowiązki? Treningi, zawody, nauka, rodzina, przyjaciele, odpoczynek… Jak udaje się znaleźć na to wszystko czas?

    Po prostu żyję tak, abym mogła spełniać swoje marzenia. Nie mam poczucia poświęcania się temu, co robię. Teraz biegam, za chwilę mogę robić coś innego. Takie jest życie, ciągłą niewidomą z możliwościami wyborów. Mam rodzinę, przyjaciół, którzy wspierają mnie w tym, co robię. Nie oceniają mojego życia, cieszą się razem ze mną. Na tym chyba polega przyjaźń. Jak jestem w domu, to zawsze staram się znaleźć czas dla najbliższych, a na wyjazdach… Żyjemy w dobie telefonów komórkowych, internetu, także jakoś daję sobie radę.

    Skąd w tobie sportowa pasja i talent?

    Raczej należałam do tych aktywnych dzieci. W drugiej klasie podstawówki zaczęłam trenować koszykówkę. Rok później trener Woźniak przyszedł do mojej szkoły i robił testy, nabór do klubu. Ja wypadłam całkiem nieźle. Zaciągnięta przez rodziców na pierwszy trening zostałam do dziś.

    Kiedy zaczęła się przygoda ze sportem?

    Zaczynałam od biegów na orientację. Wtedy myślałam, że to będzie dyscyplina, którą będę trenowała dzisiaj. Doceniam to, że zostałam na tym wychowana. Biegi na orientację zawsze będę miło wspominała. Dopiero w wieku 18/19 lat zdecydowałam się na lekkoatletykę. I bardzo cieszę się z tego wyboru. Nie pamiętam swoich pierwszych medali, zawodów. Chyba od zawsze starałam się tym bawić.

    Jak wygląda przykładowy dzień sportsmenki? Grafik chyba jest napięty?

    Nie może być napięty, bo jak chce się biegać, to trzeba umieć się rozluźniać. Nie jest to nic specjalnego, wszystko zależy, czy jestem w domu, czy na obozie. Na obozie zazwyczaj wszystko mam na miejscu i mogę się skupić tylko na treningu. W domu, jak w domu… Zawsze jest coś do zrobienia. Wstaję, jem śniadanie, wykonuję jeden albo dwa treningi, a resztę obowiązków dopasowuję tak, abym miała czas na wypoczynek.

    Jak wygląda dieta Kingi Królik? Czy w jadłospisie jest miejsce na małe „co nieco”, wyjścia ze znajomymi do restauracji czy rodzinne imprezy?

    Nie mam żadnej specjalnej diety. Jem to, co lubię i tyle, żebym dobrze się czuła i miała energię na treningu. Oczywiście wyjścia ze znajomymi czy imprezy rodzinne się zdarzają, normalna sprawa. A ciastko do kawy to taki miły obowiązek.

    Zdarzają się takie dni, gdy nic ci się nie chce, nie masz ochoty iść na trening? Jak sobie z tym radzisz?

    Żeby się chciało, najpierw musi się nie chcieć. Jestem tylko człowiekiem. Przychodzą dni, gdzie nakłada się zmęczenie i czasem jest ciężej zmotywować się do wyjścia. Nie wyobrażam sobie, żebym miała nie wyjść na trening, tylko dlatego, że mi się nie chciało. W takich momentach najlepiej jak najszybciej się przebrać i wyjść. Jak się już wyjdzie, to zaczyna się chcieć.

    Co o twojej sportowej drodze mówili i myśleli znajomi, rodzina, nauczyciele? Czy od samego początku miałaś wsparcie i zrozumienie?

    Nie obchodzi mnie to, co myślą czy mówią obcy ludzie. Otaczam się tymi, którzy mnie wspierają i rozumieją moje wybory. Skupiam się na tych pozytywnych emocjach, które mi towarzyszyły w życiu, więc raczej nie pamiętam tych niemiłych sytuacji. To chyba normalne, że ludzie przychodzą i odchodzą, każdy ma swoje życie i swoje wybory. Ja mam najlepszą rodzinę na świecie. Rodzice, rodzeństwo, wszyscy zawsze starali się mnie wspierać jak tylko mogli i tak jest do dziś.

    Jaki wpływ na karierę, treningi, zawody miała pandemia?

    Chyba jak każdemu nie ułatwiała życia. Pojawiły się utrudnienia w wykonaniu treningów, zawody były odwoływane albo przekładane. Do teraz nic nie jest pewne. Nie wiem, czy zaplanowane starty nagle nie zostaną odwołane albo czy nie pojawią się kolejne utrudnienia w podróżowaniu. Nie mam na to wpływu, więc staram się o tym nie myśleć, tylko skupiać się na tym, co mogę.

    Które z osiągnięć jest dla ciebie szczególne ważne? Z jakiego wyniku, z udziału w których zawodach jesteś najbardziej dumna?

    Z wielu rzeczy w życiu jestem dumna. Dwie najważniejsze dla mnie to czerpanie radości z tego, co robię oraz świadomość, że nie muszę być najlepsza we wszystkim i dla wszystkich. Z takich typowo sportowych wyników to oczywiście złoty medal Mistrzostw Europy w biegach na orientację oraz ten całoroczny sezon, w szczególności srebrny medal Mistrzostw Europy U23.

    Jaki jest aktualnie twój najlepszy wynik, jakie masz w tej chwili rekordy życiowe?

    Nie wiem. Znaczy się, znam mniej więcej swoje życiówki, ale nie chciałabym się na tym zatrzymywać, więc po co się na tym skupiać? To jest tylko czas…

    Jak znosisz porażki i niepowodzenia?

    Nie ma porażek, więc nie muszę sobie z nimi radzić. Pewnie, czasem zdarzają mi się gorsze dni lub start nie wyjdzie po mojej myśli, ale to normalne. Po prostu daję sobie czas, żeby to przerobić, odpocząć.

    Co jest najpiękniejsze, a co najtrudniejsze w życiu sportowca?

    Mam jedno życie, nie dzielę go na sportowe i niesportowe. Najbardziej w życiu doceniam to, że mogę w nim robić to, co chcę i spotykam ludzi, którzy mi w tym pomagają. Tak jak każdy i w moim życiu też pojawiają się różne „przeszkody”, ale ja nie lubię robić z siebie „ofiary” i raczej skupiam się na szukaniu rozwiązania.

    Jakie masz plany i cele na przyszłość, zarówno tę bliską, jak i dalszą?

    Nie lubię planować. Na razie skupiam się na tym, że mogę i chce mi się trenować. A co będzie jutro, to czas pokaże…

    Dziękujemy za rozmowę i życzymy kolejnych sukcesów!

    rozmawiała: Klaudia Kardas

    foto: zbiory własne

    Udostępnij