• News will be here
  • Muzyczne świętowanie Dnia Babci i Dziadka z zespołem „Wołyńskie Słowiki” z Łucka miało miejsce w MOK-u.

    W ostatnich dniach wiele mówi się o wdzięczności wobec babć i dziadków, o tym, czego nas nauczyli, za co kochamy ich najbardziej na świecie. Nie bez powodu przecież we Włoszech popularne jest przysłowie: „Jeśli nic nie idzie dobrze, zadzwoń do babci”. Dlatego też warto należycie uczcić te dni. A jak wiadomo, najlepszą „receptą” na świętowanie bywa… muzyka. Przypływa ze wszystkich stron świata, nie zna granic. I właśnie dlatego tegoroczne obchody Dnia Babci i Dnia Dziadka przedłużył koncert chóru „Wołyńskie Słowiki” z ukraińskiego Łucka. Wyjątkowe spotkanie odbyło się 23 stycznia (poniedziałek) w Miejskim Ośrodku Kultury.

    Koncert młodzi muzycy otworzyli repertuarem przypominającym o obchodzonych tak niedawno świętach Bożego Narodzenia. Młodzi ludzie ubrani w stroje ludowe, a także pasterskie przypominali właśnie pastuszków, którzy oddawali przecież pokłon nowonarodzonemu Jezusowi. Usłyszeć można było dobrze znane nam kolędy „Wśród nocnej ciszy”, a także „Gdy się Chrystus rodzi”…

    Na scenie nie zabrakło również młodych ludzi w strojach aniołów, którzy ochoczo odwiedzali nowonarodzone Dziecię… oczywiście przedstawione w czasie koncertu symbolicznie, pod postacią lalki. Nie zabrakło ogromnej czułości aktorów wobec nowonarodzonej Istoty.

    – Ja Mu nóżki ucałuję od wszystkich aniołów! – deklarowała jedna z występujących anielic.

    W takt kolędy „Pójdźmy wszyscy do stajenki” muzycy przybyli zaś do Dziecięcia… jako pastuszkowie. Nastąpiła tu jednak pewna zmiana ról, ponieważ to oni, a nie Trzej Mędrcy złożyli dary Jezusowi. A wśród nich zamiast kosztowności… jabłka, świeżo upieczony chleb oraz śmietanka. A dzieci zadeklarowały podarować Jezusowi po prostu – swoje małe serca. Tej wspaniałej deklaracji wtórował donośny śpiew pasterzy „Hej, w dzień Narodzenia…”.

    Pojawiła się również postać diabła, poszukującego ludzi, których mógłby wciągnąć do piekła. Na szczęście, w stajence powstrzymała go od tego czynu koza. Chyba możemy słusznie zgodzić się z mówiącym ludzkim głosem zwierzęciem, że szatan to wielkie nic dobrego!

    Kolejnym chwilom spotkania towarzyszyły tradycyjne polskie kolędy, a także tańce ludowe oraz pieśni z Ukrainy i Polski. Tak wymownie dla wielu brzmią w obliczu wojny słowa: „Gdzieś daleko stąd został rodzinny dom, tam jest najpiękniej”… A przecież domem dla wielu z naszych sąsiadów stała się właśnie Polska. O tym również mogliśmy usłyszeć z ust chóru: „Pod polskim niebem w szczerym polu wyrosły ojczyste kwiaty. W ich zapachu jest Polska”.

    Wielokrotnie artyści „zarażali” swym artyzmem i optymizmem w tańcu. Wtórowały mu tak znane nam pieśni jak „Oj, Dana, Dana” czy też „Czerwone jagody”.

    Można było poczuć nostalgię, słysząc kolejne zwrotki „dumki na dwa serca”, a także skierować również do samych siebie tak ważny dziś apel „Podaj rękę Ukrainie”… w dalszym ciągu tak bardzo aktualny.

    Koncert zakończyły ludowe powinszowania, a także, pozostając wciąż w bożonarodzeniowej aurze, taniec do słynnej świątecznej piosenki „Jingle bells”. Nabrał on wyjątkowych, ludowych barw tego dnia!

    A jeżeli ktoś przeoczył spotkanie z „Wołyńskimi słowikami”, zespół może spotkać w kolejnych miastach Polski. W najbliższym czasie grać będzie w Krakowie.

    Spotkanie było świetną okazją do poznania kultury ukraińskiej, a także bezpośredniego spotkania z naszym rodzimym polskim folklorem, ale przede wszystkim świetnym sposobem na świętowanie Dni Babci i Dziadka!

    Udostępnij