• News will be here
  • Miłość jest uczuciem znanym nam od zawsze. Obecna była i jest w każdym stuleciu, w każdej kulturze. Odkrywane są wciąż na nowo i zgłębiane różne kwestie jej dotyczące. O wymiarze duchowym oraz cielesnym miłości mówiono już w starożytnym Egipcie. I właśnie to zagadnienie przedstawił pabianiczanom prof. Andrzej Niwiński w czasie sobotniego spotkania w muzeum.

    – Tematyka miłości i stosunków cielesnych była obecna w kulturze, choć dość długo przysłowiowo „owijano ją w bawełnę”. Stanowiła pewne tabu – wyjaśniał na wstępie profesor.

    Jak się okazało w egipskim obrazowaniu miłości bardzo ważna była… subtelność. Początkowo w sztuce uczucie ukazywane było bardzo dyskretnie – jedyną przedstawianą formą fizycznego kontaktu zakochanych było trzymanie dłoni na ramieniu drugiej osoby. Dopiero później zaczęto ukazywać sceny bardziej odważne. Pojawiały się one nawet na hieroglifach. Zachowały się także opisy dotyczące scen intymnych, a także przeciwnie – powściągliwości bóstw oraz władców.

    – Według znalezionych przez archeologów zapisów, bogini Hatszepsut odznaczała się tą szczególną powściągliwością cielesną. Bóg Amon nie mógł nawet położyć dłoni na jej kolanie – opowiadał profesor Niwiński.

    Nawet mity egipskie dotyczące powstania świata miały podłoże cielesne. Dzięki temu starożytne bóstwa stały się niemalże ludzkie. Jak mogli usłyszeć zgromadzeni na spotkaniu pabianiczanie, świat według kosmogonicznego mitu powstał z nasienia boga Atuma. To zaś, czy bóg Set godny jest władzy nad całym światem, miał wyznaczyć fakt jego cielesnej przewagi. Aby to udowodnić, zgwałcił on Horusa, z którym walczył o bycie panem całego ówczesnego świata. Zemstą matki Horusa za haniebny czyn był natomiast specyficzny „poczęstunek”. Set otrzymał sałatę z dodatkiem nasienia bóstwa nieba. Niedługo później zaszedł w ciążę…

    Nawiązując do pradawnego egipskiego mitu, w sobotę w muzeum można było również spróbować sałaty… jednak w jej wnętrzu znalazła się pasta z fasoli i czosnku oraz seler. 

     Nie zabrakło również metafor dotyczących fizycznej miłości.

    – Kobieta w starożytnym Egipcie była symbolem nieba, zaś mężczyzna ziemi – tłumaczył prof. Niwiński. – Początkowo stanowili oni jedność, później zostali rozdzieleni.

    Oprócz cielesności widocznej w świecie bóstw i żywiołów w Egipcie była również ta przyziemna, ludzka. Ubiór starożytnych Egipcjanek stanowił o ich statusie społecznym. „Wyżej postawione” przedstawicielki płci pięknej na co dzień chodziły ubrane. Służące zaś przeciwnie. Zostało to uwiecznione wielokrotnie w ówczesnej sztuce.

    Można było też usłyszeć pewien przepis. Jak powstawał „miłosny napój”? Mimo pięknej nazwy, receptura była drastyczna.

    – Kobieta wypijała napój, w którym znaleźć było można między innymi krew kleszcza koniecznie z czarnego psa, a także nasienie – wyjaśniał prelegent.

    Zgromadzeni pabianiczanie (może na szczęście) nie próbowali oryginalnego eliksiru. Poczęstowani zostali mieszanką róży, soku z granatu i cytryny z dodatkiem miodu.

    Zupełnie różne były też obrzędy dotyczące zaślubin. Choć już wtedy pojawiał się motyw wiązania materiałem dłoni dwóch osób to…. Takim węzłem łączono pana młodego z ojcem panny młodej. Starszy z mężczyzn składał przy tym „przysięgę” oddania córki dziewicy.

    Pabianiczanie zapoznani zostali także z fragmentami egipskiej poezji miłosnej, które miała najróżniejsze odmiany.

    Pod koniec spotkania była możliwość zadawania pytań profesorowi.

    Udostępnij