Policjantka, wracając ze służby, zobaczyła na ulicy schorowanego mężczyznę. Nie zawahała się mu pomóc. Okazało się, że 67-latek był osobą zaginioną i wymagał hospitalizacji.
21 lipca tuż po godzinie 16.00 policjantka z komisariatu w Konstantynowie Łódzkim, wracając po służbie do domu, zauważyła w Porszewicach starszego mężczyznę. Dziwnie się zachowywał. 67-latek stał oparty o rower i sprawiał wrażenie osoby nieporadnej, schorowanej.
– Zaniepokojona tym widokiem policjantka natychmiast zatrzymała auto, by udzielić mężczyźnie pomocy. Ponieważ kontakt z nim był utrudniony, zadzwoniła na numer alarmowy. Na miejsce przyjechał umundurowany patrol policji i zespół pogotowia ratunkowego. Po sprawdzeniu mężczyzny w policyjnej bazie danych okazało się, że jest osobą zaginioną – opowiada sierż. sztab. Agnieszka Jachimek.
67-letni łodzianin tego samego dnia wyszedł z domu i nie było z nim kontaktu. Zaniepokojona żona zgłosiła jego zaginięcie w I Komisariacie Policji Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
– Z relacji żony wynikało, że mąż ma problemy zdrowotne i samodzielnie nie będzie w stanie wrócić do domu. Ponieważ uskarżał się na silny ból w klatce piersiowej, trafił do szpitala, gdzie udzielono mu dalszej pomocy medycznej – dodaje rzeczniczka.
Właściwa reakcja i empatyczne podejście policjantki z konstantynowskiej jednostki pomogły w szczęśliwym zakończeniu poszukiwań 67-latka.