O godzinie 10.55 na ulicę Grota Roweckiego na sygnale pognały dzisiaj (7 sierpnia) trzy wozy strażackie. Dojechała także policja.
W zgłoszeniu była informacja, że mężczyzna nie ma kontaktu z 36-letnim bratem i nie może dostać się do jego mieszkania w bloku na Bugaju. Lokator nie reagował na pukanie i nawoływanie.
Ponieważ w mieszkaniu na IV piętrze otwarte było okno, strażacy spróbowali dostać się do środka, używając drabiny mechanicznej. W tym czasie na Grota Roweckiego pojawiła się znajoma 36-latka, która otworzyła drzwi do mieszkania.
Strażacy i policjanci znaleźli leżącego na podłodze mężczyznę bez czynności życiowych. Nie podjęto działań resuscytacyjnych z uwagi na rozległy uraz głowy.
Sprawę przejęła prokuratura.
– Na tym etapie mogę jedynie potwierdzić, że istotnie nie żyje młody mężczyzna. Jego ciało zostało odnalezione w jego mieszkaniu. Trwają czynności na miejscu. Nie możemy jednoznacznie żadnej hipotezy wykluczyć. Natomiast wysoce prawdopodobne jest, że mogło dojść do targnięcia się na życie. Aktualnie brak przesłanek, by twierdzić, że jego śmierć może łączyć się z wykonywanym zawodem funkcjonariusza policji – powiedział nam dzisiaj prokurator Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
36-latek był policjantem na co dzień pracującym w Łodzi.