• „Nawet mała wieś może osiągnąć wielkie rzeczy” – mówi 40-letnia Ewelina Cander, sołtyska Terenina, zwyciężczyni tegorocznego plebiscytu Mistrzowie Agro i organizatorka czerwcowego Festiwalu Historycznego.

    Od 17 lat żona 40-letniego Marcina i mama trójki dzieci: 16-letniej Marceliny, 11-letniej Ewy oraz 10-letniego Cezara. Właścicielka dwóch psów, kota i chomika. Organizatorka Festiwalu Historycznego, prezeska Stowarzyszenia „Nasz Terenin”, członkini akcji charytatywnej „Połóż serce na dłoni”. Najlepsza sołtyska w Polsce według plebiscytu Mistrzowie Agro 2024.

    Jest pani rdzenną tereninianką?

    Urodziłam się w Pucku, a dzieciństwo spędziłam w Pabianicach. W wieku 15 lat przeniosłam się na Hermanów, gdzie mieszkałam do 35. roku życia. Dopiero później przeprowadziłam się wraz z rodziną do Terenina.

    Jak została pani sołtyską?

    Objęcie stanowiska sołtysa proponowano mi wcześniej w Hermanowie, ale dzieci były za małe, więc odmawiałam. Potem, gdy mieszkałam już w Tereninie, nasza znajoma, z którą zrobiliśmy kilka projektów i akurat ustępowała z tego stanowiska, zaproponowała mi kandydowanie. Nie chciałam być sołtysem. Bałam się problemów z mieszkańcami, że nie ogarnę czasowo obowiązków. Dom, firma – to już było dużo, ale mieszkańcy nie odpuszczali. Zgodziłam się, wybrali mnie jednogłośnie.

    Czym zajmuje się pani na co dzień?

    Moje wykształcenie związane jest z budownictwem i architekturą krajobrazu. Na co dzień zajmuję się domem, a wraz z mężem prowadzę firmę specjalizująca się w naprawach sprzętu ciężkiego na terenie Polski i Unii Europejskiej. Od zeszłego roku pełnię funkcję sołtysa Terenina oraz prezesa stowarzyszenia „Nasz Terenin”, które organizuje Festiwal Historyczny i Kaiser-Manöver. Od ponad półtora miesiąca jestem również jednym z koordynatorów akcji charytatywnej „Połóż serce na dłoni”.

    Zacznijmy od Stowarzyszenia. Kiedy powstało, czym się zajmuje?

    Stowarzyszenie „Nasz Terenin” zostało założone w sierpniu 2023 roku. Pomysł na jego powołanie zrodził się z potrzeby formalnego zaplecza do organizacji wydarzeń, które wcześniej odbywały się nieformalnie. Sołectwo jako jednostka administracyjna nie posiada osobowości prawnej, co znacząco utrudniało nam ubieganie się o dotacje czy udział w konkursach grantowych. Organizując Festiwal Historyczny, zdaliśmy sobie sprawę, że bez formalnego stowarzyszenia nie możemy realizować naszych ambitnych planów na większą skalę. Chcieliśmy mieć również możliwość pozyskiwania funduszy na zakup działki, która jest niezbędna do dalszego rozwoju naszej społeczności. Po wielu konsultacjach i wspólnych spotkaniach decyzja o założeniu stowarzyszenia stała się oczywista. Olbrzymim wsparciem podczas jego zakładania był dla nas OWES Instytut Spraw Obywatelskich. Oficjalnie stowarzyszenie liczy 8 członków założycieli, ale w rzeczywistości w organizację wydarzeń angażuje się większość mieszkańców wsi. Nasza społeczność jest niezwykle zżyta i chętna do współpracy, co daje nam olbrzymią siłę. Na najbliższym zebraniu planujemy przyjąć uchwałę o przyjęciu nowych członków, co pozwoli nam jeszcze bardziej zintegrować naszą działalność. Stowarzyszenie zajmuje się organizacją różnorodnych wydarzeń kulturalnych, historycznych, edukacyjnych oraz akcjami charytatywnymi. Głównym celem stowarzyszenia jest pozyskanie gruntu dla sołectwa i budowa Centrum Tradycji i Kultury. Naszym marzeniem jest stworzenie miejsca, które będzie sercem naszej społeczności, umożliwiając rozwój kulturalny, edukacyjny i społeczny.

    Skąd pomysł na utworzenie Centrum Kultury i Tradycji?

    Wielokrotnie podczas spotkań mieszkańcy pytali, co ze świetlicą. Powtarzali, że potrzebny jest budynek, że nie mamy gdzie organizować spotkań, warsztatów, zajęć dla dzieci i seniorów. Młodsze i starsze mieszkanki chciałyby założyć Koło Gospodyń Wiejskich, ale nie ma gdzie. Chcemy działać, ale nie możemy. Dlatego tak bardzo nam na tym zależy.

    Jak Centrum miałoby wyglądać?

    Chcielibyśmy, aby był to budynek, który w swojej bryle zawierałby jednocześnie tradycje i nowoczesność. Żeby był odzwierciedleniem naszych mieszkańców, którzy patrzą w przyszłość, idą z duchem czasu za nowymi technologiami, a jednocześnie pamiętają i szanują tradycje dziadków. Chcielibyśmy, żeby ten budynek żył siedem dni w tygodniu, nie tylko od święta. Darmowe zajęcia dla dzieciaków i dorosłych z okolicznych wsi. Taniec, muzyka, zajęcia sportowe lub z samoobrony. Wiem, że nasze seniorki chętnie poprowadziłyby zajęcia kulinarne dla dzieci i młodzieży. Uważam, że to fantastyczny pomysł! One miałyby zajęcie, czułyby się potrzebne, a dzieciaki spędziłyby miło czas pod okiem przyszywanych cioć i babć. Takie zajęcia łączą i jednoczą mieszkańców, wprowadzają spokój i harmonię w społeczeństwie. Chcielibyśmy wraz ze studentami organizować darmowe zajęcia-korepetycje dla dzieciaków ze starszych klas szkół podstawowych i średnich, przygotowujące ich do egzaminów do lepszych lub profilowanych uczelni. Często dzieciaki ze wsi są wykluczone z możliwości udziału w takich zajęciach. Z różnych względów: finansowych czy przez brak możliwości dojazdu, co jednocześnie zamyka im drogę do realizacji swoich marzeń. Ile w ten sposób marnujemy potencjału znakomitych lekarzy, prawników, architektów… Możemy się tylko domyślać. Mój przyjaciel jest dyrektorem domu kultury w jednej z sąsiednich gmin i jestem pod olbrzymim wrażeniem jego pracy i funkcjonowania ośrodka, pozyskiwania środków zewnętrznych, ilości różnorodnych zajęć dla dzieci i dorosłych. Koncerty, piękny budynek… To jest coś, co bym chciała, żeby było także u nas.

    Gdzie ten budynek chcielibyście postawić?

    Marzeniem jest duża działka. Z drzewami, z edukacyjnym parkiem zabaw, takim jak na przykład w Austrii, Niemczech czy w Chinach. Tam dzieciaki uczą się przez zabawę: zielnikiem prowadzonym przez seniorki, boiskiem do gry, miejscem na kino letnie czy altanką z piecem do pieczenia chleba i wędzarnią. Wszystko to, co daje możliwość rozwoju i wspólnych spotkań. Mamy kilka potencjalnych działek w naszym sąsiedztwie, ale, niestety, brakuje nam funduszy na jej zakup. W listopadzie zeszłego roku złożyliśmy wniosek w konkursie NIW-u na zakup działki, dostaliśmy się na listę rezerwową. Będziemy próbować w tym roku, nie poddajemy się.

    Wróćmy do czerwcowego Festiwalu Historycznego w Tereninie. Skąd pomysł organizacji takiego wydarzenia?

    Dzień po naszym pikniku sołeckim przyjaciółka opowiedziała mi o poszukiwaniach złotych monet, które zorganizowała dla swojej córki. Zaraziła mnie. Chciałam zorganizować coś podobnego dla dzieci z naszego sołectwa. Potem troszeczkę podzwoniłam, opowiedziałam o pomyśle wójtowi Marcinowi Wieczorkowi, a on dał nam zielone światło i tak poszło.

    Ile trwała i jak wyglądała organizacja?

    Pomysł padł 18 czerwca 2023 roku i właściwie już od tego momentu zaczęła się organizacja. Tysiące godzin spędzone na pisaniu wniosków, e-maili, na telefonach, spotkaniach. Założeniem było, że wszystko będzie darmowe, poza gastronomią. Udało się, choć było naprawdę ciężko. Część trzymała za nas kciuki, ale duża część rzucała nam kłody pod nogi.

    Jaki odzew w czasie i po Festiwalu?

    Bardzo duży. Z całej Polski popłynęły gratulacje, choć pogoda mocno nam dała w kość. Był moment, kiedy policja chciała odwołać imprezę ze względu na burzę, ale na szczęście wyszło słońce i wszystko się udało. Komentarze były bardzo pozytywne i to była największa nagroda za ten cały trud włożony w organizację. Dostaliśmy kilka ciekawych propozycji współpracy, nawet z tak odległych miast, jak Poznań czy Wrocław, które właśnie dopinamy. To świadectwo, że nasz Festiwal odbił się szerokim echem. Dostaliśmy nawet propozycję przeniesienia wydarzenia do innej gminy czy miasta, ale na chwilę obecną nie mamy powodów, żeby zmieniać lokalizację. Chcemy organizować go tutaj, taki był zamysł i cel.

    Jakie przemyślenia dwa miesiące po imprezie, gdy emocje już opadły?

    Biorąc pod uwagę doświadczenie, jakie wynieśliśmy z organizacji pierwszej edycji Festiwalu, chcemy delikatnie skorygować rozmieszczenie poszczególnych stref tematycznych. Współpraca z częścią partnerów była wręcz idealna, rzeczowa i profesjonalna. Mamy nadzieję, że w kolejnych edycjach będziemy mogli działać razem. Z kilkoma, niestety, będziemy musieli się pożegnać. Już teraz wiemy, że dojdą kolejne grupy, fundacje i stowarzyszenia, więc będzie na pewno coś nowego i większego. Chcemy wyeliminować potencjalne błędy, słuchamy sugestii, co możemy jeszcze polepszyć, zmienić, żeby Festiwal wpisał się w kalendarz corocznych wydarzeń w Polsce.

    Jakie plany na drugą edycję?

    W przyszłym roku tematem przewodnim będzie rok 1920 i wojna polsko-bolszewicka. Festiwal odbędzie się 7 czerwca i najprawdopodobniej będzie jednodniowy, choć nie wykluczamy imprezy dwudniowej. Wszystko zależy od funduszy. Przypomnę, że jest to inicjatywa oddolna, a nie organizowana przez urząd. Chcemy, żeby wszystkie atrakcje były znów darmowe, więc sami musimy zdobyć pieniądze z dotacji i firm na organizację.

    Zaangażowała się pani w akcję charytatywną „Połóż serce na dłoni”. O co w niej chodzi?

    To inicjatywa, która łączy różne środowiska, by ratować życie dzieci dotkniętych rzadkimi chorobami genetycznymi i jednocześnie wymagających najdroższych leków świata. Pierwsza akcja, zbiórka dla Mai Kwiatkowskiej chorej na SMA, zakończyła się sukcesem. Dla dziewczynki Jacek Malanowski z zespołu Trubadurzy napisał piosenkę o tytule „Połóż serce na dłoni”, a do nagrania teledysku zaangażowało się wielu znanych artystów, między innymi Pectus, Monika Kuszyńska, Artur Gadowski, Eleni, Bad Boys Blue, Trubadurzy, Ola Gintrowska i Anna Cymmerman. Dzięki ich wsparciu oraz zaangażowaniu wielu osób udało się zebrać potrzebne fundusze, a Majka dziś jest zdrową czteroletnią dziewczynką. Tak to się zaczęło. Zachęceni tym sukcesem postanowiliśmy kontynuować projekt na potrzeby kolejnych dzieci, tym razem skupiając się na chłopcach z DMD, czyli dystrofią mięśniową Duchenne’a. Zespół koordynujący liczy w tym momencie trzy osoby: mnie, Jacka Malanowskiego oraz Katarzynę Osińską, do tego dochodzi kilka organizacji, firm oraz kilkunastu artystów z całej Polski wspierających nas w całym przedsięwzięciu.

    Czym zajmujecie się obecnie?

    Przed Festiwalem Historycznym zgłosili się do nas rodzice chorego na DMD Wiktora Franczaka z Dobronia. Postanowiliśmy pomóc chłopcu i innym dzieciom potrzebującym wsparcia medycznego. Naszym podopiecznym jest między innymi 5-letni Krzyś Zawada z Łodzi, również chorujący na DMD. Organizacja zbiórek, koncertów charytatywnych i innych wydarzeń – tym się obecnie zajmujemy. Ostatnio było widać nas w weekend 27-28 lipca w czasie Święta Łodzi.

    Waszym celem jest nie tylko doraźna pomoc…

    Tak, również zwiększenie świadomości społecznej na temat rzadkich chorób i konieczności ich leczenia. Chcemy, aby akcja „Połóż serce na dłoni” stała się platformą, która umożliwi dzieciom zmagającym się z poważnymi schorzeniami dostęp do nowoczesnych terapii i leków. Współpracujemy z innymi organizacjami charytatywnymi, lekarzami i instytucjami medycznymi, aby jak najlepiej wykorzystać nasze możliwości.

    Kibicujemy i trzymamy kciuki. A jak to było z udziałem w plebiscycie Mistrzowie Agro?

    O zgłoszeniu do plebiscytu dowiedziałam się z wiadomości SMS. Byłam zaskoczona, ponieważ nie wiedziałam, kto mnie zgłosił, ale jednocześnie bardzo wdzięczna. Nie sądziłam, że robię coś aż tak wyjątkowego, ale to miłe, że ktoś docenił moje starania i pracę na rzecz naszej społeczności.

    Przeszła pani przez eliminacje powiatowe i wojewódzkie, a następnie wygrała etap ogólnopolski. Jak to jest być sołtysem roku?

    To było dla mnie ogromne wyróżnienie i potwierdzenie, że idę dobrą drogą. Nagroda ta jest dowodem na to, że praca na rzecz społeczności ma sens i jest doceniana. Wygrana w plebiscycie Mistrzowie Agro to wyróżnienie nie tylko dla mnie, ale dla całego regionu. Pokazuje, że mamy w naszym województwie mnóstwo ludzi z pasją i chęcią działania. Wierzę, że Festiwal Historyczny i akcja „Połóż serce na dłoni” przyczynią się do odkrycia i wykorzystania pełnego potencjału naszej społeczności. Chcę, aby nasza praca była inspiracją dla innych i dowodem na to, że nawet mała wieś może osiągnąć wielkie rzeczy, jeśli tylko ludzie zjednoczą się wokół wspólnych celów. Dokładnie tak jak w piosence Tygrysa: „Bo to nie jest tak, że tu nie ma nic…”.

    Jakie kolejne plany i cele, prywatne i zawodowe?

    Najważniejszym celem jest, jak już wspominałam, zdobycie działki dla sołectwa oraz budowa Centrum Tradycji i Kultury. Mam to szczęście, że mimo tego, że nasza wioska jest malutka, to posiada wyjątkowych mieszkańców z olbrzymim potencjałem. Najlepszym tego dowodem jest organizacja ostatniego Festiwalu. W Polsce to chyba precedens, że wioska licząca niewiele ponad 130 mieszkańców sama zorganizowała imprezę na kilka tysięcy osób, a to nie jest jeszcze maksimum tego, co możemy zrobić. Kolejne plany wiążą się z kolejnymi edycjami Festiwalu i Kaiser-a. Chcielibyśmy, żeby to były jedne z najważniejszych wydarzeń w Polsce. Będziemy dalej rozwijać akcję „Połóż serce na dłoni” i już wiemy, że na pewno poszerzy ona zakres swojej działalności. Jakie będą kolejne akcje czy wydarzenia? Zaczynamy tworzyć coś zupełnie nowego, czego jeszcze w Polsce nie było. Ale szczegóły oficjalnie podamy pewnie pod koniec roku.

    Świętowała pani niedawno okrągłe urodziny. Czy w związku z tym ma Pani jakieś refleksje, przemyślenia?

    29 czerwca skończyłam 40 lat. Podobno to magiczna liczba i chyba tak jest. To takie trochę połowinki życia. Ostatnie pół roku to był właśnie czas refleksji i podsumowań. Mam wszystko czego chciałam. Realizuję się, spełniam marzenia, mam kochającego męża, cudowne dzieci, przyjaciół, na których mogę liczyć. Czyli wszystko to, co jest w życiu najważniejsze. Reszta to tylko dodatki. Na pewno z ciekawością i uśmiechem patrzę w przyszłość, co jeszcze wymyślę i zrealizuję.

    Dziękujemy za rozmowę i życzymy wszystkiego najlepszego.

    rozmawiała: Klaudia Kardas

    foto: zbiory własne

    Udostępnij