Mowa o Andrzeju Nowickim – twórcy niszowym, mało znanym, niestety niedostatecznie docenianym. Zmuszającym do refleksji i szerszego spojrzenia. I o wielkiej przyjemności, jakiej doświadczyli członkowie klubu Podróż Przez Pabianice, chcący teraz zwrócić na artystę spojrzenia pozostałych.
„Nie powielaj”. Tymi słowami przywitał w miniony piątek (13 września) swoich gości pabianicki drzeworytnik artysta Andrzej Nowicki. I właśnie te słowa wybrzmiewają bardzo mocnym echem w kontekście naszego pierwszego spotkania z nim.
Dokładnie 23 lutego Nowicki odwiedził skromne progi klubu Podróż Przez Pabianice. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, czego dokładnie się spodziewać. Doświadczenie podpowiadało, że jedynie zapoznamy się z pracami Pana Andrzeja, posłuchamy o jego pasji i twórczości. Zdarzyło się jednak coś innego. Andrzej Nowicki metaforycznie przeniósł nas na inną planetę. Momentalnie znaleźliśmy się w świecie, w którym przenika się sztuka z filozofią. Gdzie należy unieść się nieco ponad ziemię, oderwać od powierzchownej oceny i spojrzeć na wszystko uważniej…
W trakcie wizyty drzeworytnika (celowo stawiam nacisk na słowo drzeworyt, jako coś niebanalnego i dziś rzadkiego) poznawaliśmy etiudy, uczestniczyliśmy w pokazie wyciskania pieczęci w glinie, druku drzeworytu, a nawet pokazie osiemnastometrowego zwoju „filmu graficznego”, który stanowi swoisty spacer po łódzkiej „Pietrynie”. Spotkanie zakończyliśmy dużym niedosytem, który wynikał oczywiście z chęci ponownego wejścia w ten świat i zrozumienia go.
Okazja do tego nadarzyła się niedawno, w piątek trzynastego. Symboliczna data, która uczestnikom wernisażu „Rdzeń” zdecydowanie dopisała. Ktoś, kto nie był, mógłby rzec „ot, wernisaż jak każdy inny. Słowo wstępu i zachwyt nad sztuką”.
Otóż nie. To wydarzenie było czymś zupełnie odmiennym, różniącym się od typowych otwierających wystawy spotkań. Oczywiście w najlepszym tego słowa znaczeniu. Bardzo ciekawe, zachęcające wprowadzenie, otwarcie oczu, poprzez zachętę do ich zamknięcia, patrzenie dotykiem i dopełniająca klimat muzyka z „F15”. Bardzo dojrzałe, nieco osobliwe, nastrojowe… Po prostu wyjątkowe. Jestem pod wielkim wrażeniem. Ja i pewnie wszyscy pozostali.
Sam wernisaż odbył się w pięknych wnętrzach Instytutu Europejskiego przy ulicy Piotrkowskiej 262. Rozpoczął go znany łódzki architekt Wojciech Wycichowski. To on zdradził zebranym gościom, że rzeźba pabianickiego artysty jest początkiem czegoś wielkiego. Stanowi swoisty kamień węgielny, pierwszy eksponat, pod tworzone muzeum ulicy Piotrkowskiej. Samo dzieło Nowickiego jest niczym plan wspomnianej arterii, obrazujący zabytki i architekturę „Pietryny”.
Na wernisażu był też obecny Zbigniew Bińczyk – niewidomy architekt, który jedynie poprzez dotyk rozpoznawał to, co znajduje się na rzeźbie. Zachęciło to pozostałych uczestników, by samemu zamknąć oczy i oddać się w łaskę wyobraźni. Zobaczyć opuszkami własnych palców…
Sam autor drzeworytu-rzeźby powiedział o nim w ten sposób: – Nie zamierzam z RDZENIA drukować na arkuszu. Co nie znaczy, że nie można wykorzystywać go do indywidualnego eksperymentowania z jego wypukłościami i wklęsłościami. Niech ta forma będzie totemem dla pielgrzymów, którzy odwiedzą Muzeum Piotrkowskiej. Niech odcisną na bibule dowolny fragment Pietryny i zabiorą odbitkę z tego PNIA DRZEWORYTU do domu.
Klimat spotkania, energia Andrzeja Nowickiego, muzyka w uszach i Rdzeń przed oczami będą ze mną na bardzo długo…
A samo dzieło można podziwiać w Instytucie Europejskim (ul. Piotrkowska 262) do 30 października.
tekst i zdjęcia: Przemysław Majewski,
Podróż Przez Pabianice