• Dwaj fizycy z uniwersytetu w Chicago – Horowitz i Xantopulos – obliczyli, że, chcąc zajrzeć w ciągu jednej nocy do wszystkich domów, Święty Mikołaj musi się poruszać z prędkością 112.000 km na godzinę. Wpada tam tylko na jedną dziesięciotysięczną sekundy. Dlatego oko ludzkie nie jest w stanie go dojrzeć. Podobnie jak elektronu i wielu innych rzeczy, które są, choć ich nie ma.

    Urodziny

    Mikołaj jest postacią dość wiekową. Urodził się na początku IV wieku w Myrze, miasteczku na terenie dzisiejszej Turcji. Daje to niektórym historykom powód do twierdzeń, że święty Mikołaj jest Turkiem. Ale nie wierzymy w to. W tamtych czasach nie było jeszcze ani Turcji, ani Turków. Były za to bliskowschodnie wspólnoty chrześcijan. I jednej z nich przewodził biskup Mikołaj – człowiek o wyjątkowej dobroci. Najsławniejszym z jego dobrych uczynków było uratowanie trzech dziewic przed wyborem najstarszego zawodu świata. Ich nieszczęśliwy ojciec nie miał pieniędzy na posag i zdesperowany postanowił posłać je na ulicę. Na szczęście dowiedział się o tym biskup Mikołaj i nocą, po kryjomu, podrzucił pod okno sakiewkę złota. Powtórzył to jeszcze dwukrotnie, tak że każda z panien zdobyła wystarczającą fortunę, by znaleźć sobie męża i uratować duszę. W ten sposób Mikołaj stał sie patronem dziewic oraz starych panien marzących o zamążpójściu.

    Nie wiadomo, jak o tych nocnych wyprawach dowiedział sie lud, ale uznajmy, że ma on swoje sposoby. Sława biskupa z Myry rosła i nawet jego śmierć (około 342 roku) niczego nie zmieniła. Mikołaj działał dalej, ratując i pomagając. Największego wyczynu dokonał w V wieku, gdy pojawił się w przydrożnej karczmie. Gospodarz poczęstował go peklowanym mięsem, ale gość nie tknął potrawy. Wiedział bowiem, że niecny karczmarz trzy dni wcześniej zamordował trzech chłopców, zapeklował ich i wzbogacił w ten sposób spiżarnię. Dobry biskup wskrzesił młodzieńców, a karczmarza srodze ukarał. Mikołaj stał się odtąd patronem dzieci.

    Wschód Zachodowi

    Przyjęło się sądzić, że cywilizację europejską tworzył Zachód, a Wschód jedynie podpatrywał i przejmował jego osiągnięcia. To uproszczenie. Europa powstawała dzięki wzajemnej wymianie zdobyczy obu jej części. Przyczynił się do tego właśnie święty Mikołaj. Do X wieku znano go tylko na Rusi, w Grecji i Bułgarii. Otaczano wielkim szacunkiem. Został patronem wszystkich tych krajów. Na Wschodzie oprócz świętych rodziły się też ponętne niewiasty, które chętnie za żony brali możnowładcy z Zachodu. Księżniczki wędrujące z Kijowa, Konstantynopola i Nowogrodu do mężów w Paryżu, Rzymie czy Akwizgranie zabierały ze sobą klejnoty, wspomnienia, wierzenia. I oczywiście świętego Mikołaja. W wieku XI już cały kontynent wiedział, że warto zabiegać o względy biskupa, który sypie złotem i pomaga w trudnych chwilach. Kościół ogłosił go świętym. Przebiegły biskup Bari (skąd pochodziła polska królowa Bona) wydedukował, że zapewni sobie jeszcze większą pomyślność, jeśli Mikołaja będzie miał pod ręką. Skrzyknął więc gromadę parafian i pożeglował do Myry, skąd wykradł szczątki zmarłego 700 lat wcześniej biskupa. Zdążył w samą porę! Równocześnie bowiem na ten sam pomysł wpadli Wenecjanie. Spóźnili się i musieli zadowolić dużo mniej skutecznymi prochami wujka Mikołaja. Od tego czasu nasz bohater stał się patronem żeglarzy, wędrowców, piratów i złodziei.

    Gdyby nie szkoła

    W średniowieczu, w co trudno niektórym uwierzyć, ludzie też się uczyli, a dziatwa szkolna zachowywała się tak samo jak dziś. 28 grudnia w Dzień Młodzianków (chłopców pomordowanych przez króla Heroda) uczniowie przejmowali władzę w szkole. Spośród siebie wybrali biskupa, który rządził, nagradzał i karał. Owego szkolnego biskupa zaczęto nazywać Mikołajem. Kilka wieków później, gdy przystąpiono do porządkowania kalendarza, który coraz mniej zgadzał sie ze Słońcem, zajęto się również naszym świętym. Wyznaczono mu imieniny na 6 grudnia.

    Ciężkie czasy

    Przyszła reformacja. Odrzuciła bajkowe dylematy. Zlikwidowała kult świętych niegodny, zdaniem Lutra i Kalwina, prawdziwego chrześcijaństwa. Z kościołów znikały obrazy i rzeźby, zmieniała się liturgia. Zły los nie ominął również Mikołaja. Szczególnie ostro tępiono go w Holandii, gdzie w obecności dzieci palono na stosach jego wizerunki. Zakazano też wręczania w dniu jego imienin podarków, a nawet wypieku ciasteczek w kształcie naszego bohatera. Wydawało sie, że los biskupa został przesądzony, a jednak Mikołaja, takiego, jakiego znamy, zawdzięczamy… Holendrom właśnie. Tam, noszący imię Sinter Klaas, żył w zaciszu mieszczańskich domów, aby w XVII wieku wraz z pierwszymi osadnikami wypłynąć za ocean, do Ameryki. Tam mający trudności z wymową holenderskich głosek Anglicy zmienili mu imię. W ten sposób narodził się Santa Claus. Spuścizną po czasach reformacji jest aktualny do dziś dylemat: kiedy właściwie pojawia się Mikołaj? 6 grudnia czy w Wigilię. Protestanci, zakazując obchodów w dniu jego imienin, nie byli w stanie protestować przeciwko rozdawaniu podarków. Ogłosili więc, że będzie to dzień 24 grudnia i tak zostało.

    Czerwony kubraczek

    Nie na darmo Rosjanie nazywają swego ukochanego świętego Mikołajem Cudotwórcą. Bo tylko w kategoriach cudu można oceniać jego dalszą karierę. Anglicy, którzy wyparli Holendrów z Ameryki, zamieniając nawet ich Nowy Amsterdam na Nowy Jork, traktowali wszystko co holenderskie z dużą pogardą. Dotyczyło to również Santa Clausa. Pisarz Washington Irving wydał na początku XIX wieku satyryczną „Historię Nowego Jorku”, w której z dobrotliwą ironią opowiedział o naiwnych holenderskich marynarzach, którym we śnie ukazywał się święty Mikołaj i nakazywał, co mają robić. Książka zrobiła furorę, a Mikołaj jeszcze większą. W 1860 roku, idąc śladami Irvinga, polityczny karykaturzysta Thomas Nast narysował Mikołaja jako grubego, starego, brodatego, w okularach, w zabawnym czerwonym kubraczku osobnika. Karykatura stała się hitem tamtych czasów. Święty wiedział, co stanie się dalej i jaki wpływ na masową wyobraźnię za niespełna sto lat będą wywierały Stany Zjednoczone. Dlatego nie protestował przeciw pastwieniu się Amerykanów nad jego fizjonomią i strojem.

    Jedzie Mikołaj z żołnierzami

    Gdy kończyła się II wojna światowa, Mikołaj wrócił do Europy. Przywieźli go amerykańscy żołnierze. Wyparł z Francji laickiego Pere Noela, z Niemiec Weinachtsmana i z Włoch żeńską roznosicielkę podarków Befanę. Z czasem kupili go również Japończycy, którzy nie mają pojęcia o chrześcijaństwie, a tym bardziej o biskupach. Trafił też oczywiście do Polski, gdzie zwycięsko zakończył zmagania z Gwiazdorem i Aniołkiem. Amerykanie nie zwykli się jednak zadowalać półśrodkami. Specjaliści od marketingu zadali pytanie: dlaczego Mikołaj ma rozdawać prezenty tylko dzieciom? Niech rozdaje je wszystkim. Biznes to biznes.

    Druga ofensywa Wschodu

    W tym czasie Mikołajowi wyrósł potężny przeciwnik. Nazywał się Dziadek Mróz, przybywał ze Wschodu i był postacią bardzo poważną. Zjawiał się jedynie na oficjalnych uroczystościach w szkołach, przedszkolach, mówił z lekkim akcentem rosyjskim i twierdził, że nie ma nic wspólnego z klerem. Nie przychodził ani w Wigilię, ani 6 grudnia. Jego ulubioną datą był Nowy Rok. Egzaminował dzieci z wiedzy społeczno-politycznej, wręczając im jednakowe paczki przygotowane przez rady zakładowe. Panoszył się i u nas. Nie umiał tylko sprawiać cudów, jak Mikołaj z Myry. Ten drobiazg sprawił, że prezenty stały się coraz marniejsze, a w końcu zaczęło ich brakować. Ludzie zorientowali się, że Dziadek Mróz to przebieraniec i podziękowali mu za usługi. Dziś wrócił tam, skąd przyszedł – do rosyjskich, przepięknych skądinąd bajek.

    Przeprowadzka na Północ

    Urodzony na tureckiej Rivierze Mikołaj wędruje po świecie saniami zaprzężonymi w renifery. Dobry biskup z Myry nigdy nie słyszał o istnieniu takich zwierząt, prawdopodobnie nie widział też śniegu. O tym, że zmienił miejsce zamieszkania i środek lokomocji, jako pierwsi dowiedzieli się Amerykanie, a konkretnie profesor Clement Moore, ojciec sześciorga dzieci, czyli znawca tematu. W 1823r. napisał o tym wierszowaną opowieść, a ponieważ był szanowanym naukowcem, autorem wielkiego słownika hebrajsko-angielskiego, jego odkrycie zostało powszechnie zaakceptowane. Spory dotyczą jedynie liczby reniferów w zaprzęgu 8 czy 9 oraz dokładnej lokalizacji miejsca, z którego wyrusza w swą podróż po świecie. Bardzo długo podejrzewano, że znajduje się ono w Norwegii, w okolicach miasteczka Droebock. Kilka lat temu Finowie odkryli, że Mikołaj kwateruje w Laponii, w Rovaniemi. Najnowsze dane zdają się jednak wskazywać, że rezyduje na Grenlandii. Potwierdzili to uczestnicy zorganizowanego latem pod Kopenhagą Kongresu Świętych Mikołajów. Finowie zbojkotowali jednak to spotkanie i upierają się przy swoim. Ostatnio natrafiono też na ślady mikołajowego pojazdu w północnej Szwecji. Jakkolwiek by było wszystkie drogi, oprócz tego, że do Rzymu, prowadzą do północnej Skandynawii. Tam też należy kierować listy i podania o prezenty. Ponoć Poczta Polska od lat kieruje listy dzieci, które są zaadresowane: Święty Mikołaj – niebo, do oddziału niedoręczalnych przesyłek w Koluszkach.

    Wykreślony

    Nie ma Mikołaja w Koluszkach, nie ma go też już w rejestrze świętych Kościoła katolickiego. W roku 1969, za pontyfikatu Pawła VI, specjalna komisja weryfikacyjna uznała, że ślady działalności biskupa z Myry są tak nikłe, a cuda dokonywane przez niego tak bajkowe, że nie można potwierdzić ich wiarygodności. Oficjalnie nie ma więc żadnego świętego o imieniu Mikołaj. Co znaczą jednak puste w uczucia rejestry, wyliczenia i inne papierzyska? NIC. Wystarczy 6 grudnia, a najpewniej w wigilijny wieczór schylić się pod choinkę, aby wyciągnąć prezent, wiadomo przez kogo tam położony. I wciąż to działa. I niech działa do końca świata i jeden dzień dłużej.

    Dorota Fibiger

    Udostępnij