• News will be here
  •  

    Gabriela i Paweł Fogel, małżeństwo związane z Zespołem Pieśni i Tańca „Dobroń”, Wielki Tydzień spędziło trzy lata temu w hiszpańskiej Walencji. O swoich przeżyciach postanowili opowiedzieć naszym Czytelnikom.

    Niespełna trzy godziny lotu i samolot wolno zniża się nad rozległymi sadami cytrusowymi otaczającymi Walencję. Szybkie metro i oto ciepły kwietniowy wieczór w dzielnicy Malvarrosa otwiera przed nami tydzień wielkanocnych przygód. Na pierwszą nie musimy długo czekać…

    Łoskot bębnów przerywa naszą wędrówkę z walizkami do kwatery. Tłum wypełnia uliczki, grają piszczałki, trąbki, werble. Ale brak melodii. Tylko przeraźliwy hałas instrumentów – larum! Wielokolorowa procesja wolno przesuwa się wśród obserwatorów. Chorągwie, feretrony, stroje nawiązujące do czasów rzymskich, galowe mundury orkiestr. W ubiorach brak tandety, kiczu. Szaty uczestników procesji uszyto z pierwszorzędnych materiałów, starannie i elegancko. Ozdoby, szczególnie pań, dobrane gustownie i z klasą.

    Wyróżniają się i budzą przestrach postaci pokutników: długie pokutne szaty (sanbenito) i szpiczasty kaptur (capirote). Nam kojarzą się z oprawcami amerykańskiego Ku-Klux-Klanu, a w rzeczywistości były dawną konsekwencją grzesznych uczynków, czyli karą nakładaną przez inkwizycję. Pióropusze zwieńczają hełmy pretorian. Nad ich centuriami lśnią proporce. Trudno wypatrzyć uczestnika procesji z pustymi rękami. Choćby kij pasterski, ale najczęściej przedmiot wpisany symboliką w wydarzenia Wielkiego Tygodnia. Powtarzające się postaci świętej Weroniki rozpoznać można po ręczniku z wizerunkiem twarzy Chrystusa, zaś Piłat trzyma w ręku zwój pergaminu z zatwierdzonym wyrokiem.

    To jedna z wielkotygodniowych procesji Semana Santa Marinera de Valencia (Wielki Tydzień Żeglarski w Walencji). Jakby próba przed tą najważniejszą, piątkową. Uczestniczą w niej bractwa religijne także spoza tego 800-tysięcznego miasta, z okolicznych miast diecezji. Brak scen z ostatniej drogi Chrystusa. Te pojawią się w Wielki Piątek.

    Tymczasem musimy opuścić widowisko. Czeka nas zameldowanie w apartamencie. Wypada być punktualnym.

    Licząca ponad 2 tys. lat Walencja zachwyca historią i nowoczesnością. Doskonale zachowane średniowieczne bramy miejskie, zamki i pałace sąsiadują ze współczesnymi kamienicami czy nowoczesnymi wieżowcami. Ponad zasobność wybija się czystość mieszkańców i gospodarność władz miasta. Atrakcją na skalę światową jest zagospodarowanie dawnego koryta przecinającej miasto rzeki Turii. Gdy w 1957 leniwie sączące się wody wezbrały, powodując katastrofalną powódź z dziesiątkami ofiar, zapadła decyzja o przesunięciu rzeki na południe miasta. Odzyskaną w ten sposób dolinę zamieniono w Dzielnicę Przyszłości – Miasto Sztuki i Nauki. Monumentalne obiekty powstałe w dalekiej przyszłości zapraszają do największego w Europie oceanarium, muzeum nauki z 30-metrowym wahadłem Foucaulta, planetarium i kinem IMAX. Całość otaczają parki i ogromne baseny, po których można pływać łódkami lub hulajnogami wodnymi. Na spragnionych wznioślejszych wrażeń czeka Pałac Muzyki zapraszający na koncerty i spektakle operowe w najbardziej wyszukanych oprawach i formach.

    Dawna dolina rzeki Turii to także boiska sportowe, fontanny, place zabaw dla najmłodszych. Imponuje park Guliwera z jego ogromną postacią przywiązaną do ziemi przez Liliputów. Można się po biedaku wspinać, zjeżdżać z niego, a nawet wejść do środka i zobaczyć, co on w sobie ma. Guliwer jest tak duży, że w pełni podziwiać można go z wysokości lotu ptaka lub drona. Ścieżki dla biegaczy i rowerzystów gwarantują relaksujący trening dla starszych.

    Wielopasmowe ulice po obu stronach doliny prowadzą do najdalszych dzielnic. Korzystamy z tanich i wygodnych miejskich autobusów. Stare miasto, uniwersytecki ogród botaniczny oraz Biopark, czyli ogród zoologiczny, kawiarnie i sklepy. Neptun zażywający kąpieli w fontannie na placu przy katedrze i wreszcie La Seu de Valencia, czyli Katedra-Bazylika Walencji. Licząca ponad 700 lat budowla, wzniesiona na fundamentach świątyń różnych religii, jest najważniejszym kościołem miasta.

    Moim marzeniem było odwiedzić ją w Wielki Czwartek o godzinie 18.00. Magiczna chwila? To rocznica, gdy prawie dwa tysiące lat temu Chrystus ustanowił nową liturgię, przemieniając chleb i wino w swoje ciało i krew. Ale działo się to w dalekiej Jerozolimie, a nie w Walencji. Jaki więc związek? Otóż w katedrze przechowywany jest jedyny uznawany przez Katolicki Kościół kielich, użyty przez Jezusa podczas ostatniej wieczerzy. Święty Graal! Jego autentyczność potwierdzają badania naukowe oraz – co najważniejsze – świadectwa związanych z nim objawień. Niestety, w wielkoczwartkowy wieczór katedra jest zamknięta dla zwiedzających. Udaje się do niej wejść i odwiedzić kaplicę Świętego Kielicha dopiero w Wielki Piątek.

    Zwiedzających niewielu. Niektórzy przyklękają na krótką modlitwę. Oczy wszystkich z niedowierzaniem wpatrują się w obudowany pancernymi szybami relikwiarz. Od zarania swej historii pożądany przez największych tego świata, bohater fantastycznych legend, książek i filmów stoi bez mała na wyciągnięcie ręki. Jego dzieje i droga do Walencji są równie barwne jak otaczające go mity. Przy najwznioślejszych okazjach trafia na ołtarz. W naszych czasach używali go podczas mszy Jan Paweł II w 1982 oraz Benedykt XVI w 2006 roku.

    Wielki Piątek w całym chrześcijańskim świecie to dzień szczególny. W Hiszpanii obchodzony jest uroczyście i barwnie. Przedpołudniowym pociągiem jedziemy przez kwitnące sady pomarańcz i cytryn do małego miasteczka na północ od Walencji, do Sagunto. Pierwsze, co rzuca się w oczy po wyjściu z dworca, to ulice ściśle zastawione po obu stronach… krzesłami. Różnymi – od prostych ogrodowych, po masywne, obite skórą rodowe siedziska, stuletnie, a może i starsze. Tak przygotowują się do drogi krzyżowej mieszkańcy – widzowie. Wieczorem zasiądą na przygotowanych miejscach i w skupieniu podziwiać będą korowód. Kto zaspał i nie wystawił swojego krzesła, postoi.

    Bruk ulic, którymi będzie wiodła procesja, służby miejskie wykładają kilometrami szerokiego fioletowego chodnika. Przykryte będą nim również główne arterie miasta, ale ze względu na ruch komunikacyjny dopiero tuż przed procesją. Fiolet zdominował także proporce i girlandy dekorujące domy. Zwiedzamy rozległy zamek, spacerujemy stromymi uliczkami. Niestety, procesja ruszy przez Sagunto dopiero późnym wieczorem. A na nas czeka Droga Krzyżowa w Walencji.

    Nieco spóźnieni zajmujemy miejsca wśród tłumu widzów. Przed nami wolno przesuwa się pierwsza stacja – Jezus na śmierć skazany. Figury naturalnej wielkości na udekorowanej żywymi kwiatami platformie (paso) przedstawiają scenę zakończenia procesu Chrystusa. Piłat trzyma w ręku podpisany wyrok. Na twarzach prowadzących platformę refleksja i zaduma. Kolejno pojawiać się będą obrazy dramatycznej drogi Chrystusa: ofiarowana pomoc Szymona z Cyreny, krwawy wizerunek twarzy na płótnie ręcznika Weroniki, spotkanie z Matką i wreszcie sceny z Golgoty – ukrzyżowanie i śmierć. Platformę każdej stacji poprzedzają rzymscy żołnierze i pokutnicy, ale też dzieci, mieszczanki w szatach rzymskich, postaci Chrystusa i żałobnicy. Myśl niepokorna – kunszt wystroju pań każe przypuszczać, że oddały się w ręce kosmetyczek i fryzjerów tuż po pasterce…

    Przemarsz każdej stacji zamyka orkiestra. Młodzieżowa lub złożona ze starszych muzyków. W zwykłych eleganckich garniturach albo galowych mundurach, dziełach sztuki krawieckiej. Przeważają instrumenty dęte, ale są i zespoły złożone tylko z bębnów, werbli i czyneli. Ogromny huk wybijanego rytmu marszu i Chrystus po raz drugi upada pod ciężarem krzyża. W górze, rozpięty przez całą szerokość ulicy świeci napis Ecce Homo. Ciekawe, nie widzę osób duchownych. Czy oddali obchody wielkiego tygodnia całkowicie w ręce mieszkańców? W kościołach trwają przygotowania do niedzieli wielkanocnej, która rozpocznie się odprawianą o północy mszą wigilii paschalnej. Inicjowana salwami sztucznych ogni, paleniem ognisk na dziedzińcu kościołów, różni się od naszej tradycyjnej, polskiej. Byliśmy i uczestniczyliśmy, choć trwała ponad dwie godziny. Procesja wolno przemierza uliczki dzielnicy El Cabanial.

    W porównaniu z innymi miastami Hiszpanii Semana Santa Marinera de Valencia (Wielki Tydzień Żeglarski w Walencji) nie jest szczególnie imponujący. Procesje w Sewilli, Maladze, Valladolid czy Granadzie przewyższają liczbą uczestników oraz artyzmem, rozmachem i pomysłowością. Ich tradycja sięga średniowiecza i związana jest z działalnością licznych bractw religijnych, zwłaszcza pokutnych. Są obecnie uznaną narodową atrakcją turystyczną Hiszpanów, a w najbliższym czasie być może trafią na listę niematerialnych Dziedzictw Kulturowych UNESCO.

    Niestety, rok 2020 zapisze się smutnymi zgłoskami w historii hiszpańskich obchodów Wielkiego Tygodnia. Z powodu panującej epidemii, szczególnie doświadczającej Hiszpanię, procesje zostają odwołane…

    tekst i foto: Paweł Fogel

    Udostępnij