• Nie piechotą, a stylem dowolnym. 21-letnia Paulina Piechota z Pabianic szturmem zdobywa puchary i medale w sportowych zawodach. Jest wielokrotną mistrzynią i rekordzistką Polski. Ostatnio pobiła dwa rekordy kraju.

    Paulina urodziła się 14 maja 1999 roku w Łodzi, ale na co dzień mieszka w Pabianicach. Jest pływaczką specjalizującą się w stylu dowolnym. Jest także żołnierzem Wojska Polskiego.

    – Od małego mieszkam w Pabianicach, to moje rodzinne miasto. Całe życie spędziłam jednak w Łodzi, ucząc się i trenując – opowiada zawodniczka. – Żłobek, szkoła podstawowa nr 83, gimnazjum nr 44, IX liceum, wszystko w Łodzi.

    21-latka studiuje zaocznie w Warszawie. Wybrała uczelnię Wyższa Szkoła Edukacja w Sporcie.

    – Na tej uczelni realizujemy specjalność menedżerską, a na III roku robione są przeróżne specjalizacje. W liceum byłam w klasie bio-chem z rozszerzoną biologią, chemią i fizyką. Biologią się interesuję, może trochę mniej chemią – przyznaje Paulina. – Studiowanie zdalne przez pandemię pozwoliło mi skupić się w 100% na treningach oraz mieć więcej czasu na inne obowiązki.

    Jak mówi pabianiczanka, jej czas jest mocno ograniczony. Uniemożliwia to posiadanie większej ilości pasji.

    – Interesuję się różnymi sportami. Sport to jest to, co najbardziej mnie fascynuje i co najbardziej kocham. Nie trenowałam jednak żadnej innej dyscypliny niż pływania. Chyba że liczą się dodatkowe zajęcia z karate w przedszkolu – śmieje się.

    W pływaniu najbardziej lubi determinację, rywalizację i ściganie się. Sprawia jej to największą frajdę. Z dnia na dzień chce się stawać coraz lepsza.

    – Dla siebie jestem najlepsza. Gdy byłam mała, to jak większość pływaków, chciałam być jak Otylia Jędrzejczak. Teraz przesuwam się w listach światowych i europejskich coraz wyżej. Obecnie sama dla siebie jestem motywacją i idolką – mówi. – Na co dzień nie chwalę się, jestem skromna. Nie w każdej dziedzinie lubię konkurencję, ale w pływaniu bardzo. Wydaje mi się, że mam dobrą głowę. Dzięki mocnej psychice wygrywam na zawodach. Traktuję sport jako zabawę. Stresuję się przed zawodami, ale jest to stres mobilizujący. Staram się podchodzić do tego na luzie.

    Jak uważa 21-latka, środowisko pływackie jest przedziwne i małe. Można powiedzieć, że tworzy jedną rodzinę.

    – Każdy się zna. Na co dzień się przyjaźnimy, rozmawiamy. Ale jak już przychodzą zawody i mamy się ścigać, stoimy obok siebie przy słupkach, to już jest jednak rywalizacja. Umiemy oddzielić życie prywatne od sportowego. Wiadomo, są czasem jakieś spięcia, ale wszyscy żyjemy w spokoju i sympatii – dodaje dziewczyna.

    Początki kariery

    Pierwszy raz z wodą zetknęła się w podstawówce. Było to na zajęciach dodatkowych w I klasie.

    – W wieku 7-8 lat poszłam na basen do Szkoły Podstawowej numer 190, gdzie z resztą do tej pory trenuję. To były takie zajęcia raz w tygodniu, dla chętnych. Oswajaliśmy się z wodą i uczyliśmy się pływać – wspomina Piechota. – Trener Marcin Młynarczyk zauważył, że całkiem dobrze mi idzie i zaproponował trenowanie w klubie. Został moim pierwszym i jedynym trenerem. Współpracujemy do dziś. Są dobre i złe chwile, kłócimy się, wspieramy, ale tak musi być. Dogadujemy się.

    Jak zdradza utalentowana sportsmenka, w dzieciństwie… bała się wody! Początki nie były więc łatwe.

    – Nie potrafiłam wcześniej pływać. Nauczyłam się dopiero na tych zajęciach dodatkowych. Można śmiało powiedzieć, że bałam się wody. Na płytkiej jeszcze jakoś sobie radziłam, ale głębokiej strasznie się obawiałam…

    Pływanie zaczęło ją stopniowo fascynować i bawić. W wodzie poruszała się coraz lepiej i pewniej.

    – Spodobało mi się. Odbyły się pierwsze zawody. Dostawało się na nich taki dyplom „Już pływam” – uśmiecha się dziewczyna. – Pływaliśmy 1 basen, 25 metrów. Polecam pływanie wszystkim dzieciakom. Myślę, że w takim wieku najłatwiej jest się nauczyć pływać. Im jesteś starszy, tym bardziej się boisz.

    Od II klasy podstawówki zaczęła trenować w Uczniowskim Klubie Sportowym, znajdującym się przy Szkole Podstawowej nr 190 w Łodzi. Nadal do niego należy.

    – Tak się rozpoczęła moja przygoda, małymi kroczkami do przodu. Na początku, w podstawówce, trenowało się raz dziennie, po południu, po szkole. To było okay, człowiek robił coś dodatkowego, miał jakąś pasję. Dopiero od III klasy zaczęły się mocniejsze treningi. Dwa razy dziennie. Wtedy nadal nie było źle – opowiada pabianiczanka. – Ale jak już poszłam do gimnazjum i szkoły średniej, to się zaczęło życie towarzyskie, przyjaciele. Chciałam spędzać z nimi czas, wychodzić na imprezy. Trochę bolało mnie, że nie mam na to tyle czasu i możliwości, jak moi rówieśnicy. Chyba każdy przechodzi taki okres buntu, że znajomi są na pierwszym miejscu i człowiek chce się bawić. Jednak dzięki sukcesom wiedziałam, że to idzie w dobrą stronę.

    Paulina twierdzi, że jest zawzięta i silna. Chce jeszcze wiele osiągnąć. Dlatego nie zrezygnowała z pływania.

    – Mam wzloty i upadki. Kiedyś chciałam spędzać czas tylko z przyjaciółmi, a nie na treningach. Ale jak komuś coś wychodzi, to szkoda marnować talent. Miałam taki jeden moment załamania. W III czy IV klasie powiedziałam: „koniec, rezygnuję”. Mama stwierdziła, że nie. „Jak coś osiągniesz, to wtedy zrezygnujemy”. Dobrze, że mnie wtedy powstrzymała. Nie byłoby mnie teraz w tym miejscu, w którym jestem dziś – dodaje.

    Do kadry seniorów Paulina weszła w bardzo młodym wieku, bo mając zaledwie 16 lat. Jak wspomina, bardzo ją to stresowało.

    – Pierwsze zawody międzynarodowe z seniorami, to było jedno, wielkie wow. Patrzę, a obok mnie stoją mistrzynie olimpijskie. Myślę sobie: „kurczę, zaraz będę się z nimi ścigać”! – wspomina z ekscytacją. – To był bardzo stresujący start. Dzięki temu, że mam już wiele takich zawodów za sobą, nauczyłam się brać w nich udział. Czuję się pewniejsza, mniej się stresuję. Jest ta chęć działania, chęć wygrywania i się aż chce startować na zawodach.

    Codzienność mistrzyni

    Paulina Piechota trenuje już 13 lat. Jak przyznaje, jest to bardzo trudny i wymagający sport.

    – Pływanie jest mało popularną dyscypliną. Bardzo dużo ludzi nie wie, z czym to się je. To ciężki sport. Trenujemy dwa razy dziennie w basenie, o 6.00 i o 15.00 do 16.00. Do tego dochodzą również ćwiczenia na lądzie, jak na przykład siłownia. U mnie wychodzi łącznie około 6 godzin treningu dziennie. 5 godzin w basenie i godzina na siłowni – wylicza 21-latka. – Nie powiem, bywa ciężko, zwłaszcza zimą. Wejście do chłodnej wody nie jest niczym przyjemnym. Ale teraz jestem już starsza, doświadczona i wiem, czego chcę.

    Trudno było pogodzić naukę i szkołę z treningami. Uczyła się do późna. Z wielu rzeczy musiała zrezygnować. W gimnazjum i liceum miała bardzo w porządku nauczycieli i dyrektorów. Zawsze ją wspierali, usprawiedliwiali, pomagali, nie było z tym problemów. Wieczorami chodziła na korepetycje. Wracała z nich do domu i jeszcze odrabiała lekcje…

    – Wydaje mi się, że dzięki pływaniu stałam się bardziej zorganizowana. Wszystko musiałam mieć poukładane. Nic nie mogłam zostawić na ostatnią chwilę. Starałam się wszystko robić na bieżąco – mówi. – Coś musiałam odstawić na bok, ale nie jest źle, daję radę. Wyrzeczenia są tego warte. Widać to po moich ostatnich mistrzostwach Polski w Olsztynie. 

    Paulina całe swoje aktualne życie skupiła na pływaniu. Ma nadzieję, że będzie stawać się w tym coraz lepsza.

    – Studia zaoczne są na plus. Fajnie jest pouczyć się w weekendy, a w tygodniu skupić tylko na treningach…

    Piechota podkreśla, że w życiu codziennym jest zupełnie inną osobą, niż tą, którą możemy obserwować w basenie.

    – Jestem spokojniejsza, skromniejsza, mam inny charakter. Jestem też leniwa. Lubię odpoczynek. Nie mam pojęcia, skąd we mnie te dwie różne dziewczyny – zastanawia się zawodniczka. – Gdyby nie trener, gdyby mnie nikt nie zaciągnął na treningi i nie zmobilizował, to sama z siebie bym nigdy nie poszła na basen czy siłownię. Podziwiam ludzi, którzy sami z siebie idą ćwiczyć. Wiem, że to dziwne, ale nie będę tego ukrywać.

    A jak wygląda dieta pływaczki? Nie będzie zaskoczeniem, że stawia ona zdecydowanie na zdrowsze jedzenie.

    – Podczas pływania spalamy mnóstwo kalorii. Musimy więc dużo jeść. Ale też bez przesady, z umiarem. Jem zdrowo, raczej omijam słodycze czy fast foody. Wiem, co mam jeść i się tego trzymam. Wydaje mi się, że to nie jest jakaś rygorystyczna dieta, bo w sumie jem, co chcę, tylko w określonych ilościach.

    Na pytanie, jak w takim razie minęły jej święta, reaguje śmiechem.

    – Tutaj zaczynają się schody – żartuje. – Już parę dni nie ćwiczę (rozmawiamy 28 grudnia). Po mistrzostwach Polski byłam jeszcze na 2-3 treningach, ale teraz mam wolne. Bardzo się rozleniwiłam, ale powoli będę wracać na siłownię i basen. Wszystko jest dla ludzi, wszystkiego można spróbować, więc jadłam normalnie. Miałam bardzo długi sezon i uważam, że powinnam odpocząć fizycznie i psychicznie. To wyszło na plus. Mam aż chęć trenowania dalej. Już się nie mogę doczekać.

    Wysportowane i utalentowane siostry

    Rodzice zawsze byli dla Pauliny ogromnym wsparciem. Ciągle powtarzali, że jest najlepsza. W razie potrzeby pomagali.

    – Gdy miałam gorsze dni, to kazali mi wziąć się w garść. Mobilizują mnie do pracy – przyznaje pabianiczanka. – Współpracuję też z psychologiem. Uważam, że to bardzo ważna osoba w życiu sportowca. Bez niej ciężko byłoby ścigać się na najwyższym poziomie.

    W tym roku, ze względu na epidemię koronawirusa, na zawodach sportowych nie mogło być publiczności. Rodzina również nie mogła towarzyszyć startującym zawodnikom.

    – Gdy byłam młodsza, to rodzice ze mną zawsze jeździli. Teraz, gdy jestem już dorosła, to trochę się to zmieniło. No, chyba że są jakieś ważne zawody, to wtedy mama i tata ze mną są, mogę na nich liczyć. W tym roku jeździłam, niestety, sama.

    Można śmiało powiedzieć, że Paulina pochodzi z rodziny iście sportowej. O ile swojego talentu i pasji nie odziedziczyła po przodkach, o tyle jej młodsze siostry są równie zdolne i wysportowane co ona.

    – Rok młodsza siostra trenuje lekkoatletykę, a w podstawówce trenowała ze mną pływanie. Dwa lata młodsza też pływała i odnosiła sukcesy – wylicza Piechota. – Sama nie wiem, po kim to mamy. One tak samo jak ja lubią rywalizować i chcą być najlepsze. Charakter chyba odziedziczyłyśmy po mamie. Ona mocno stąpa po ziemi i umiała poradzić sobie w każdej sytuacji. Może mamy ten sport trochę po tacie. On trenował zapasy w Pabianicach. Nie trwało to długo. Nikt wcześniej w naszej rodzinie nie zajmował się ani nie interesował specjalnie tą dziedziną. Zaczęło się od nas, od zera, z powietrza.

    Sukcesy młodej pływaczki

    Zawodniczka pochowała swoje medale do pudełek. Spowodowane jest to… brakiem miejsca. Jej nagrody nie mieszczą się już na półkach!

    – Medali nie da się zliczyć. Przez całe moje sportowe życie zdobyłam ich mnóstwo. Na puchary jest jeszcze miejsce. Zajmują dwie wielkie szafy. Mam nadzieję, że dojdą kolejne i też się nie będą mieścić. To mój cel – śmieje się.

    Paulina ma rekordy Polski na 25-metrowym basenie na dystansie 800 m (czas: 8.18:62, Olsztyn, 16.12.2020) i 1500 metrów (czas: 15.52:72, również w Olsztynie, 20.12.2020). Do grudnia 2020 roku była także w posiadaniu rekordu na 400 metrów, ale odebrała go jej koleżanka po fachu. Popłynęła szybciej o niecałe 3 sekundy. Jest wielokrotną mistrzynią Polski juniorów i seniorów.

    – Chyba nie jestem w stanie wyliczyć, ile razy byłam mistrzynią Polski…

    Piechota startowała również na mistrzostwach świata i Europy seniorów i juniorów. Zajęła 5. miejsce na Igrzyskach Europejskich w Baku. 6. miejsce na mistrzostwach Europy juniorów na 1500 metrów. Najważniejszymi sukcesami są zdecydowanie te ostatnie. Uważa, że ustanowienie rekordów Polski jest jej największym osiągnięciem.

    – Nikt mi ich na razie nie wymaże z tabeli. Od małego marzyłam, żeby mieć rekordy kraju. W wieku 16 lat jako juniorka zrobiłam swój pierwszy rekord i to od razu seniorów. Na 1500 metrów popłynęłam stylem dowolnym z czasem 16.14:02. To było w Lublinie w 2015 roku – zdradza dziewczyna. – Dużo było też treningów i zawodów, które się nie udawały. Porażki muszą pojawiać się w naszym życiu. Mnie one mobilizują do dalszej pracy. Są bardzo potrzebne. Bardziej mnie nakręcają porażki niż sukcesy. Na mistrzostwach Polski wystartowałam na 400 metrów stylem dowolnym i byłam druga, zdobyłam srebrny medal. Traktuję to jako porażkę. Byłam załamana i wkurzona. Czwarte miejsce jest najgorsze dla sportowca, wręcz boli. Ale drugie miejsce też nie jest fajne…

    Pandemia a sport

    Koronawirus przewrócił do góry nogami cały świat, w tym także świat sportu.

    – Przez sytuację jaka jest w Polsce, zamknięte baseny będziemy mogli trenować dopiero od Nowego Roku. Teraz zostaje mi tylko siłownia czy bieganie – tłumaczy 21-letnia pływaczka. – W marcu, gdy ogłaszano narodową kwarantannę, cieszyłam się z tej przerwy. Od początku 2020 roku zaczęliśmy mocno trenować. Byłam bardzo zmęczona, fizycznie i psychicznie.

    Jak opowiada pływaczka, w tym czasie sztab zmienił plan treningowy, co zaplusowało dobrymi efektami.

    – Mnie bardzo to pomogło. Ta pauza była nam wszystkim potrzebna. Na mistrzostwach Polski było bardzo dużo rekordów, kraju i życiowych. Widać, że przerwa wyszła zawodnikom na dobre.

    Gdy pływacy wrócili w maju do treningów, to mogła ćwiczyć tylko kadra. Sportowcy zamknięci byli w ośrodku w Spale. Tam przechodzili testy na COVID-19.

    – Mieliśmy bardzo dużo obostrzeń. Nie mogliśmy nigdzie wychodzić. Byliśmy zamknięci jakieś trzy tygodnie. Tylko trenowaliśmy – wspomina Piechota. – Później to się trochę zmieniło, bo otworzyli pływalnie. Przebywaliśmy na obozie w Łodzi, całą kadrą juniorów i seniorów. Tutaj spędziliśmy dwa miesiące. Wystartowaliśmy na zawodach, w lipcu w Budapeszcie, gdzie zajęłam 3. miejsce na 1500 dowolnym i 6. miejsce na 400 dowolnym. To były nasze pierwsze zawody po długiej przerwie. Później wszystko prawie wróciło do normalności. Mogliśmy trenować, startować. Tak zostało do tej pory.

    Jakie plany na 2021 rok?

    Pływaczka uważa, że jeszcze nie osiągnęła tego, co by chciała. Podnosi sobie ciągle poprzeczkę. Chce odnosić kolejne sukcesy.

    – W 2021 roku życzyłabym sobie zdrowia i motywacji do treningów – przyznaje. – Przed nami Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Bardzo chciałabym się na nie zakwalifikować. Szykują się też mistrzostwa Europy, na które wypełniłam w grudniu minimum. Jest to określony przez polski związek pływacki czas, który trzeba popłynąć albo uzyskać lepszy. Jest to niezbędne, aby się zakwalifikować i pojechać na mistrzostwa Europy. Chciałabym na nich jak najlepiej wystartować. Po igrzyskach odbywają się kolejne zawody. Mistrzostwa świata, uniwersjada, na które też chciałabym się dostać i starać się o jak najlepsze lokaty. W 2021 roku czeka mnie dużo imprez.

    Rok 2020 Piechota nazywa „przedziwnym”. Choć był nieprzewidywalny i trudny, to nabyła nowych doświadczeń.

    – Każdy miesiąc w tym roku był dla mnie inny. Trenowaliśmy, ale nie wiedzieliśmy, w jakich zawodach weźmiemy udział. Ciągle się to wszystko zmieniało – stwierdziła 21-latka.

    Jak zauważa, pływanie jest dyscypliną sportową, którą uprawiać można stosunkowo krótko. Zawodnicy trenują do maksymalnie 30. roku życia.

    – Trzeba te lata w pełni wykorzystać. Bardzo lubię małe dzieci i chciałabym z nimi współpracować. Chciałabym zostać trenerką pływania. Życie sportowca nie trwa wiecznie i trzeba mieć jakiś plan na przyszłość – oświadczyła.

    Paulinę interesuje także temat dietetyki. Chciałaby zrobić odpowiednie kursy i w przyszłości zająć się tym na poważnie. Ma marzenia i cele na przyszłość.

    – Wszyscy myślą, że sportowcy są Bóg wie kim, wszystko im przychodzi łatwo, wszystko umieją od samego początku. Nie. Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Musimy wszystkiego uczyć się od podstaw – spuentowała. 

    Klaudia Kardas

    foto: zbiory własne

     

    Udostępnij