• Bogdan Prusisz z Dobronia od trzech dekad bawi się fotografią. Lubi utrwalać piękno zabytków i przyrody. Członek Łódzkiego Związku Fotografów Przyrody ma na koncie wiele wystaw. Naszym czytelnikom opowie o fotografowaniu ptaków.

    Jego mama i babcia kochały ogród, przyrodę, dzięki temu zawsze było w nim kwitnąco, kolorowo i śpiewająco.

    – To tu poznałem podstawowe gatunki odwiedzających nas ptaków. Zimą za oknem wisiała słonina, a w karmniku na skrzydlatych gości czekały ziarna zbóż i słonecznika – opowiada Bogdan Prusisz. Kiedy już trochę bardziej jako fotograf przyrody zagłębiłem się w znajomość ptaków i zacząłem na nie zwracać większą uwagę, doliczyłem się, że w moim ogrodzie udało mi się sfotografować przeszło trzydzieści gatunków…

    Od myszołowa, przez zielonego dzięcioła, czaplę siwą, grubodzioba, gila, jera, mysikrólika, szczygła czy jastrzębia. Z piękniejszych ptaków nie udało mu się sfotografować zimorodka, choć miał go na celowniku obiektywu.

    – W ogóle fotografowanie ptaków uczy pokory i cierpliwości. Często zdarza się, że na zrobionym zdjęciu widnieje pusta gałązka. Fotografuję ptaki przeważnie na spacerach z marszu, chyba że odkryję miejsce, w którym koczuje konkretny gatunek. Korzystam z wiosny, kiedy są zakochane i rozwrzeszczane, oraz zimy i czasu, kiedy grupują się przy karmnikach, poidełkach, oszczędzając energię…

    Tak naprawdę cieszy go już samo to, że może je obserwować i zauważać to, co większości ludzi się nie udaje. Fotografa bardzo cieszy też, że sporo ptaków rozpoznaje w locie, po sylwetce lub po odgłosie, który wydają.

    Pierwsze zdjęcie ptaka

    – Pierwszym zdjęciem, które zrobiłem, jest zimowe zdjęcie rudzika siedzącego na rękojeści szpadla. Wędziliśmy wtedy z tatą kiełbasę na podwórku. Zdjęcie zrobione aparatem analogowym Fied i zostało już chyba tylko w mojej pamięci – odpowiada.

    Na dalsze zdjęcia ptaków trzeba było czekać do czasu, aż Prusisz kupił lepszy aparat (Alfa 100 Sony) i obiektyw (Tamron 70-300). Wtedy ruszył na fotołowy. I fotek zaczęło przybywać do tego stopnia, że wiosną 2004 roku pokazał swą pierwszą ptasią wystawę „Moje odloty”.

    – Zrobiłem ją dlatego, żeby ludzie dowiedzieli się, czego szukam po krzakach, lasach, dachach i nie brali mnie za zboczeńca. A poważnie chciałem pokazać, że wokół nas jest bardzo wiele kolorowych, pięknych ptaków, których w codziennej pogoni za kolejnym dniem nie zauważamy, że nawet szary wróbel wcale nie jest taki szary. Byłem z niej bardzo zadowolony, ale patrząc teraz z perspektywy czasu nie była to wystawa najwyższych lotów. Na szczęście po kilku latach miałem okazję zrobić kolejną wystawę „Ptaki” i z tej mogę być dumny.

    Najczęściej fotografuje kosy. Nie ze względu na urodę, ale dostępność i towarzyskość. To ptaki, które zawsze są pod ręką i plączą się pod nogami wiosną, karmiąc podloty na ziemi w krzakach, a zimą – jako wielkie czarne (samce) i brązowe (samice) – kulki z żółtymi obwódkami przy oczach prześwitują między gałęziami.

    – Zimą są tak niemrawe, że udało mi się zrobić zdjęcie swojego odbicia w oku pana kosa. Jeśli ktoś chce im się przypodobać, to bardzo lubią jabłka, najlepiej przekrojone na pół – mówi.

    Najtrudniej sfotografować…

    – Z tych, które ja fotografowałem, trudno sfotografować czaplę białą ze względu na biel, którą w ogóle źle się fotografuje. Czaplę siwą ze względu na płochliwość, bociana czarnego, który jest pod ścisłą ochroną, a przepłoszony potrafi nawet zostawić swoje gniazdo z jajkami i już do niego nie wrócić. Mysikrólika, strzyżyka i pełzacza ogrodowego i leśnego ze względu na ich ruchliwość. Pełzacze śmiesznie przemieszczają się po drzewach. A wyższa szkoła jazdy to sfotografowanie kukułki czy krętogłowa – wymienia.

    Na pewno wiedza ornitologiczna i doświadczenie pomagają w fotografowaniu i obserwacji. Na przykład w swoim ogrodzie Prusisz stara się siać kwiaty (kosmosy i słoneczniki), które lubią szczygły i dzwońce, bo to wyjątkowo wdzięczne do fotografowania ptaki. Dla dzięciołów ma specjalne drzewo ze smalcem, a dla pełzacza ogrodowego budkę lęgową. W lesie przydaje się też znajomość ptasich głosów…

    – Bardzo lubię na przykład głos dzięcioła czarnego. Kiedy usłyszymy dzięcioła uderzającego w drzewo, możemy być pewni, że wokół będzie sporo innych obiektów do fotografowania, które czekają na to, co zostanie po uczcie dzięcioła bądź zleci na leśne podszycie. Jeżeli jakiś ptak śpiewa nam nad głową bardzo natarczywie, to znaczy, że odciąga naszą uwagę od swoich młodych bądź od gniazda. Wtedy, żeby ptaków nie stresować, lepiej się oddalić. Bociany białe bardzo łatwo fotografować, kiedy coś dzieje się w polu i pracują na nim traktory. To piękny widok: bocian kroczący za maszyną – dzieli się uwagami fotograf.

    Zdaniem Bogdana Prusisza ptaki są bardzo mądre. Sprytne są sójki, sroki, kawki, które świetnie radzą sobie w miastach, wyjmując na przykład jedzenie z koszy. Gawrony bajecznie radzą sobie z rozłupywaniem orzechów.

    – Po drodze do pracy mam swoją znajomą czaplę siwą, którą mogę mijać co dzień, a gdy tylko zatrzymam się, żeby zrobić zdjęcie, odlatuje. Tak samo reagują drobne ptaki w mieście. Siedzą w zasięgu ręki, ale gdy zauważą, że ktoś się nimi interesuje, robią to, co czapla, czyli odlatują. Jeśli ktoś chce zacząć fotografowanie ptaków, polecam miejskie parki, gdzie ptaki są oswojone z widokiem człowieka – proponuje.

    Przygody podczas sesji

    Przygodą jest samo poznawanie ptasich zwyczajów, gatunków, ich fotografowanie. Każdy spacer to osobna historia i przygoda. Prusiszowi zdarzało się stać godzinę w wodzie, żeby zrobić dobre zdjęcie kormorana. 

    – Wstałem o piątej rano na wakacjach, bo usłyszałem głos żurawia i fotografowałem makolągwę, choć położyłem się spać o drugiej. Kilka tygodni temu, kiedy stałem skupiony, żeby zrobić fotkę dzięcioła czarnego, a mróz był wtedy sporawy, podeszła do mnie starsza pani i zapytała: „Co pan tam ma?”. Na co mogłem jej szczerze odpowiedzieć, że… już nic. Na szczęście dzięcioł wrócił, choć już nie zajął tak eksponowanego miejsca do fotografowania – wspomina.

    Dawno temu na kwitnącej jabłoni sfotografował sójkę. Bardzo się z tego zdjęcia ucieszył, ale w domu okazało się, że sójka w otoczeniu kwiatostanu konsumowała wykradzionego z gniazda wróbla. Trochę wtedy sójki znielubił. 

    – Niesamowite widuję też sceny, kiedy małe wróbelki odganiają wielką sójkę od gniazda. Ta determinacja i walka o potomstwo daje im ogromną siłę i odwagę. Staram się też ochraniać ptaki żyjące w moim otoczeniu i kiedy słyszę krzyk rozpaczy drozdów czy kosów, wychodzę i przeganiam drapieżne ptaki czy koty. Udało mi się też być świadkiem bocianiego sejmiku i widok to niezapomniany. Równie pięknie ogląda się gody żurawi.

    Ze śmieszniejszych historii – kiedyś ganiał po lesie za dzięciołem, a ten zwodził fotografa około trzydziestu minut. Kiedy stracił go z oczu, poddał się i ruszył w stronę domu, wtedy ptak podleciał…

    – Pozował mi tak cudnie, że już raczej piękniej tego ptaka nie sfotografuję. Więc nie traćcie nadziei…

    Koło pasjonatów

    Gdyby kogoś interesowała przyroda i jej fotografowanie Prusisz zaprasza serdecznie do Łódzkiego Okręgu ZPFP, czyli Związku Polskich Fotografów Przyrody.

    – Możecie tam spotkać świetnych fachowców i wspaniałych ludzi z pasją, których przy okazji serdecznie pozdrawiam, choć ostatnio mocno zaniedbuję.

    Wracając do fotografowania ptaków, ważniejsze od dobrego zdjęcia jest ptasie życie, ich spokój i nie ingerowanie w ich środowisko, bo każda złamana przy dziupli czy gnieździe gałązka może kosztować je życie, o czym przede wszystkim trzeba pamiętać.

    Udostępnij