• News will be here
  • Pabianiczanin Mikołaj Błoch jest tiktokerem, a jego poczynania w sieci oglądają setki tysięcy widzów. Z 21-latkiem porozmawialiśmy o jego pasjach i sile jaka drzemie w internecie.

    Mikołaj Błoch urodził się 6 grudnia 2000 roku. Jest rodowitym pabianiczaninem. Jak mówi, to właśnie tutaj się wychował, biegając po okolicznych uliczkach. Uczył się w I LO, a obecnie studiuje dziennikarstwo na AHE w Łodzi.

    Czy rośnie nam konkurencja? Planujesz zostać dziennikarzem?

    Mimo że aktualnie studiuję dziennikarstwo, to nie jest to coś, z czym chciałbym związać swoją przyszłość.

    Czym w takim razie się interesujesz?

    Interesuję się aktorstwem, montowaniem filmików, jak i ich nagrywaniem. Te trzy rzeczy są moim hobby. Zawsze w szkołach brałem udział w teatrzykach i właśnie od tego się zaczęło. Poza tym regularnie chodzę na siłownię, jeżdżę na rowerze. Sport zawsze był mi bliski. Nie ukrywam, że uwielbiam grać w gry, oglądać seriale i filmy całymi dniami.

    Kiedy i jak rozpoczęła się twoja przygoda z internetem?

    Zaczęło się w czwartej klasie podstawówki, gdy znajomi namówili mnie do pobrania gry on-line. Właśnie od tego momentu pojawiły się pierwsze zainteresowania, chęci do robienia czegoś innego poza kopaniem piłki na podwórku. Zacząłem oglądać youtuberów, sam zacząłem kręcić filmiki. Nie wiedziałem wtedy, że istnieje program do nagrywania ekranu z gry. Ustawiałem pudła przed monitorem, na które kładłem aparat i nagrywałem. Stwierdziłem, że chcę to robić, bo to właśnie czuję najlepiej. Kontakt z innymi z sieci, nagrywanie dla kogoś sprawiało mi to frajdę. Po czasie zmieniło się to w pasję.

    Na jakich platformach działasz?

    Aktualnie działam tylko na TikToku. Mam 257 tysięcy obserwujących. Liczba ta wciąż rośnie, z dnia na dzień. Wcześniej działałem na YouTubie. Zaczęło się od nagrywania gier, po sklejki jakichś fajnych akcji. Były nawet vlogi. W skrócie – wszystko. Zacząłem streamować na platformie Twitch.tv, ale to też nie było to. Jak odkryłem TikToka, kumpel powiedział mi: „Mikołaj, weź no spróbuj coś nagrać tutaj, pasujesz tu”. Tak też zrobiłem. I się zaczęło.

    Czym jest Tiktok?

    TikTok to taki mini YouTube. Twórcy wrzucają swoje materiały, śmieszne filmiki, trendy, pokazują co potrafią, czym się wyróżniają. Po prostu pokazują siebie i swoją kreatywność. Ja pokazuję swój humor i dystans jaki mam do siebie. Wszyscy robimy to po to, żeby się pokazać, zaprezentować, ujawnić, kim jesteśmy i jakie mamy pasje. Wyrażamy siebie, swój pomysł. Większość robi to pod publiczność, czyli typowo pod polubienie, oglądalność itd. Jeżeli kontent, który obrał twórca, ma oglądalność, to będzie robił wszystko, żeby dalej miał. Dzięki temu popularność rośnie. Polubienia i oglądalność przez kontrowersję są największe.

    Jakie masz zasięgi?

    Różne. Raz filmik będzie miał większy zasięg, bo lepiej się sprzeda, a raz nie. Są takie, które mają po 3 miliony wyświetleń i takie, które mają po 100 tysięcy. Średnio na filmik mam około 380-400 tysięcy wyświetleń, wyliczając z ostatnich 20 filmików.

    Kiedy założyłeś TikToka i co cię do tego skłoniło?

    W lutym tego roku. Nakłonił mnie do tego mój przyjaciel Przemek. Powiedział, że nadaję się na TikToka. Nie mylił się. Dzięki niemu jestem tutaj, a nie gdzieś indziej. Jestem mu bardzo wdzięczny. Gdyby nie jego rada, nikt by o mnie nie usłyszał.

    Jakim twórcą internetowym jesteś? Jakie treści przedstawiasz?

    Jestem człowiekiem, od którego pała radość i szczęście. Lubię przekazać i pokazać to na filmikach. Staram się robić komedię i w tę stronę chciałbym iść. Lubię troszkę podkoloryzować historię, żeby było jeszcze zabawniej i śmieszniej. W tym jestem dobry.

    Masz jakiegoś idola? Wzorujesz się na kimś?

    Szczerze mówiąc nie, a przynajmniej nie z internetu. Gonię samego siebie. Chcę udowodnić sobie i innym, że można w dzisiejszych czasach wszystko.

    Internet traktujesz jako dobrą zabawę czy pracę?

    Traktowałem i traktuję dalej jako zabawę. Nie ukrywam jednak, że z czasem chciałbym patrzeć na to jako źródło zarobku i utrzymania, czerpiąc z tego zabawę jak dotychczas.

    Dużo młodych marzy, by zostać influencerem, tiktokerem, youtuberem, instagramerem. Czy jest jakaś recepta, by osiągnąć w tej branży sukces? Jak się wybić?

    Moją receptą było bycie sobą. Nie ukrywałem tego jaki jestem i w jaki sposób chcę coś pokazać. Robiłem tak, jak myślałem.

    Jak na twoje zajęcie reagowała i reaguje rodzina, znajomi, nauczyciele? Miałeś od samego początku wsparcie i zrozumienie?

    Nie chwalę się tym, co robię. Rodzina coś tam wie, ale nie za dużo. Nie do końca rozumieją jaką potęgę ma internet i co dzięki niemu można osiągnąć. Są trochę staroświeccy. Więcej wiedzą znajomi, którzy rozumieją o co w tym chodzi. A wsparcie miałem tylko od samego siebie.

    Wiele starszych osób wciąż nie rozumie, że bycie twórcą internetowym to już zawód, a na działalności w sieci można zarabiać. Spotykasz się z takim podejściem?

    Niestety, tak. Cała moja rodzina tego nie rozumie. Właśnie dlatego o tym im nie mówię, szczególnie starszym pokoleniom, bo wtedy rozpętuje się burza (śmieje się). Kiedy tylko spotykam się z takim podejściem, zawsze odpowiadam: „Dajcie mi robić to, co chcę w życiu robić i to czym się interesuję, bo jest to pasja, w kierunku której chcę się rozwijać”.

    Wiążesz swoją przyszłość z internetem?

    Oczywiście, że tak! Kocham to robić, mam teraz szansę i chcę ją wykorzystać w 100%. Chciałbym dalej produkować filmiki w internecie, być twarzą jakiejś marki albo brać udział w większych produkcjach jako aktor.

    Jakie masz plany i cele na przyszłość?

    Mam tylko jeden cel, który chcę zrealizować: spełnić się zawodowo i pokazać co potrafię. Być jeszcze lepszym, niż jestem teraz. Chcę zostać dobrym twórcą, a może nawet i świetnym aktorem. Chciałbym w przyszłości spełnić się jako mąż i ojciec. Oczywiście to są plany na dalekie lata.

    Dziękujemy za rozmowę.

    Klaudia Kardas

    foto: zbiory prywatne

    Udostępnij