• News will be here
  • Anna Grala, antropolożka kultury, kierowniczka działu ubioru i mody łódzkiego Muzeum Włókiennictwa, była gościnią Muzeum Miasta Pabianic. Jej sobotni wykład „Moda w PRL – kreatywność wymuszona” towarzyszył otwartej w maju wystawie „Dyskretny urok meblościanki”.

    Myślę, że opowiem dziś o kwestiach oczywistych dla wielu z państwa, ale dzięki spotkaniu dowiemy się, czy wszyscy wracamy do PRL-owskiej mody z sentymentem powiedziała na wstępie Anna Grala.

    II wojna światowa oraz II połowa XX wieku, jak można było usłyszeć od prelegentki, były czasem dużego deficytu ubrań. Wpływ miała na to sytuacja gospodarcza, polityczna i materialna. Jednak nie oznaczało to, że Polki były bezradne.

    Polki w pewnym momencie zdały sobie sprawę z tego, że to, w jaki sposób wyglądają, może stanowić o ich sile, wartości, aby pokazać przed okupantem, że nie złamane. Chciały udowodnić, że dostojne i eleganckie opowiadała prelegentka.

    Przeszkodą mógł okazać się brak dostępu do tkanin i ubiorów w ogóle. Polki wykorzystywały wszystkie posiadane przez siebie przedwojenne zasoby. Ratunkiem okazywały się materiały, które powszechnie nie miały zastosowania w przemyśle odzieżowym. Powstawały więc m.in. palta z koców, sukienki z kretonu zasłonowego czy bluzki z obrusu.  

    W czasie spotkania nie zabrakło także prezentacji znaczących dla ówczesnej mody postaci, np. Jadwigi Grabowskiej, założycielki legendarnego warszawskiego salonu krawieckiego „Feniks”.

    Ważnym elementem rozwoju mody były czasopisma, dzięki którym panie mogły dowiedzieć się, jak zrobić coś z niczego. Dzięki zawartym w nich poradom można było na przykład przerobić męski garnitur na damskie ubranie. Popularnym było przerabianie płaszczy w taki sposób, aby mogło je nosić młodsze rodzeństwo oraz zmiana sukni balowych na wizytowe. Przeróbkom poddawano też  buty, których brakowało na rynku.

    Czas powojenny obfitował już w rewie mody. Pojawiały się na nich płaszcze, baskinki, żakiety powstałe z męskich marynarek. Przerabiano stroje balowe na użytkowe. Kobiety wykorzystywały nawet męskie oficerki, a wełniane mundury po odpowiedniej przeróbce zyskiwały codzienne zastosowanie. Powstawały z nich na przykład bluzki – mówiła antropolożka.

    A czy to możliwe, by ukazywanie w ówczesnych mediach określonego kroju sukni było zabronione? Okazuje się, że tak. Dziennikarze nie mogli lansować długich sukien, ponieważ promowałoby to wykorzystywanie dużych ilości będących na wagę złota materiałów.

    Anna Grala przedstawiła również postać Barbary Hoff, znanej polskiej projektantki, a dawniej również redaktorki rubryki modowej w „Przekroju” oraz autorki poradników dotyczących mody Polek i „robienia czegoś z niczego”. To właśnie wśród jej porad pojawiła się idea tworzenia balerin z tenisówek czy swetra z kalesonów. Dzięki książce Hoff można było dowiedzieć się też, jak wycinać dekolt. Wszystkie te pomysły podążały oczywiście za tym, co było aktualnie modne. To, co zaprojektowała Barbara Hoff, cieszyło się ogromną popularnością i było chętnie kupowane przez Polki. Przykładowe projekty artystki, łączące różne rozwiązania dotyczące wzorów, pabianiczanie mogli ujrzeć na wyświetlanej prezentacji.

    Widzowie przyjrzeli się też dawnej odzieży unikatowej, czyli tej, która występowała w pojedynczych egzemplarzach, a ich sprzedaż odbywała się początkowo w galeriach sztuki. Była to np. tunika z gazy aptecznej czy też płaszcz z tkaniny, z której wówczas szyto kołdry. Każdy z wytworów był indywidualną wizją artystów, często odzwierciedlał ich przeżycia, wspomnienia.

    Dzięki temu spotkaniu pabianiczanie przypomnieli sobie, a niektórzy dopiero dowiedzieli się, po jak oryginalne rozwiązania sięgano w modzie PRL.

    Udostępnij