• Skromna i wszechstronnie uzdolniona. 18-letnia pabianiczanka wydała niedawno tomik poezji. Licealistka marzy, by zostać weterynarzem.

    Kasia Wawrzyńczak urodziła się 15 listopada 2002 roku w Łodzi. Od dziecka mieszkała w Pabianicach. 8 lat temu wyprowadziła się na wieś, ale nadal mieszka w naszej okolicy. 18-latka jest uczennicą I Liceum Ogólnokształcącego im. Jędrzeja Śniadeckiego. Chodzi tam do klasy… biologiczno-chemicznej.

    – Jestem na profilu biologiczno-chemicznym. Z poezją nie wiązałam nigdy przyszłości. Raczej pójdę w stronę medycyny weterynaryjnej – mówi Kasia. – Myślę, że praca ze zwierzętami to moje powołanie. To jest plan już wcześniej ustalony i realizowany. Polski i wiersze to coś dodatkowego.

    Najpierw była miłość do zwierząt. Dopiero później w życiu dziewczyny pojawiła się literatura.

    – Chyba każdy, będąc dzieckiem, miał marzenie, żeby zostać weterynarzem. U mnie to zostało do dziś. Okazało się, że to jest chyba to – opowiada uczennica. – Później doszła jeszcze kolejna pasja. Jazda konna. Czasem brakuje na nią czasu, ale to ona utwierdziła mnie w przekonaniu, że chcę zostać weterynarzem. Kocham zwierzęta. Mamy 5 kotów, 3 psy i 2 konie. Koty to moi zdecydowani faworyci. A wiersze wynikły przypadkiem. Zaczęłam pisać i tak wyszło…

    Talent ma we krwi

    Rodzina nastolatki od zawsze działała w kulturze. Jej dziadkowie prowadzili w młodości grupę teatralną. Babcia zajmowała się prowadzeniem domu kultury w Żychlinie.

    – Myślę, że to dziadkowie zarazili mnie pasją do literatury – przyznaje licealistka. – To z nimi pracuję nad swoimi utworami. Od nich się to wszystko zaczęło.

    18-latka czasami recytuje poezję. Brała nawet udział w konkursach. Niektóre z nich wygrała.

    – Pomysł na pisanie wierszy pojawił się w gimnazjum. W I lub II klasie. Tworzyłam je dla siebie. W gimnazjum w Dobroniu, do którego chodziłam, jest bardzo miła tradycja, że tamtejsi poloniści zajmują się wydawaniem tomików młodzieży ze szkoły – zdradza. – Dałam jakieś swoje teksty do tomiku. Dopiero wtedy moi rodzice i dziadkowie dowiedzieli się, że zdarza mi się coś napisać. Wcześniej tworzyłam tylko do szuflady.

    Jak mówi Wawrzyńczak, sama do końca nie wie, dlaczego jej wiersze były tak długo dla wszystkich tajemnicą. Nie czuła potrzeby chwalenia się nimi. A to był błąd!

    Literatura jako terapia

    Stworzyła około 30 wierszy. Należą one do krótszych utworów. Nastolatka nie trzyma się w nich ani rymów, ani ścisłych zasad. Jej wiersze nie muszą być rytmiczne. Jak twierdzi, są one swobodne i proste.

    – Wynika to z tego, że przelewam na papier to, co myślę i czuję – tłumaczy. – Lubię słuchać, jak inni interpretują moje wiersze. Ja jako autorka dokładnie wiem, co chciałam przekazać. Pozostali nie mają tych samych odczuć, nie przeżywali tych samych emocji. Przez to takie odczytanie może być zupełnie inne. Lubię obserwować to, jak ktoś patrzy na te liryki.

    Najpierw ją coś frustruje, później siada i pisze. Najczęściej tworzy wiersz do końca i dalej go w żaden sposób nie rozwija.

    – Raczej wyznaję zasadę, że pierwsza myśl jest najlepsza. Czasami wracam i ewentualnie nanoszę jakieś poprawki, ale to zdarza się rzadko. To, co powstaje na początku, zostaje. Mam jeden utwór w tomiku mówiący o tym, że wena mi gdzieś uciekła. Natchnienie jest istotne. Niestety, jeszcze nie do końca wiem, jak je przywołać. Pojawia się i znika – tłumaczy. – Większość tekstów piszę, gdy coś uwiera, coś jest nie tak. Może znalazłabym ze dwa wiersze, które nie wyrażają aż tak negatywnych emocji. Z jakiegoś powodu ludzie piszą pamiętniki. Literatura może mieć funkcję terapeutyczną. Stąd to tworzenie w słabszych momentach.

    Gdy brak jej weny, czasem zmusza się do pisania. Jednak teksty powstałe w taki sposób, to często nie jest „to”.

    – Czasami się zmuszam i nic z tego nie wychodzi. Rzadziej jest tak, że faktycznie coś wypocę. Myślę, że wena jest niezbędna.

    Kasia uważa swoje wiersze za proste. Szczególnie, gdy zestawi je z utworami, jakie omawia w szkole.

    – Tyle w nich odniesień do innych epok, autorów… U mnie tego nie ma. Wszystko przekazuję czarno na białym. Mam wrażenie, że trochę się bronię przed takimi nawiązaniami, bo nie wiem, czy mnie na to stać i czy jestem wystarczająco dobra. Ale jednocześnie, skoro wydałam tomik, to chyba jest nieźle… – zastanawia się 18-latka. – Wiele osób mówiło mi, że jestem skromna. Mam nadzieję, że ten mały sukces kiedyś do mnie przyjdzie, ale nie zawróci mi w głowie.

    Własny tomik poezji

    W wydanym tomiku znalazło się 15 wierszy. Zbiór liczy 48 stron i nosi tytuł „O słowach słów kilka”. Nazwę Kasia zaczerpnęła z jednego ze swoich utworów. W książeczce znalazły się również fotografie jej mamy, które stanowią tło i uzupełnienie dla tekstów. Tomik opublikowało wydawnictwo Sowello. Książka opisana jest jako: „Rzecz o słowach, które potrafią zmieniać świat na dobre i złe. Częste aluzje do współczesności, tej społecznej i politycznej, bez wyraźnego wskazywania adresata, nawet kiedy przesłanie i idea są oczywiste i czytelne. To równocześnie tęsknota za bezinteresownością słowa, jako sprawcy dobra i piękna, również w sztuce czy poezji. Do tego piękne, kolorowe fotografie”.

    – Tomik został wydany w połowie listopada, ale jego dystrybucja dopiero rusza (rozmawiamy 15 grudnia). Z tego co wiem, można go znaleźć w księgarni Ateneum. Powinien być również w pabianickiej księgarni. Trzeba poszukać też w internecie. To wszystko się dopiero rozkręca – opowiada Kasia. – W zbiorze znalazły się teksty, z którymi czułam się najpewniej. Sama je wybrałam. Kierowałam się tym, by mieć dobre samopoczucie z myślą, że ktoś je widzi, czyta i ocenia. Opublikowane wiersze są dla mnie bezpieczne. Reszta musi jeszcze poczekać.

    Jak wyznaje dziewczyna, czasami przemawia do niej także proza.

    – Na przykład opowiadanie. Ostatnio stworzyłam coś takiego. Ale to na razie nie ujrzy światła dziennego. Czuję się pewniej w poezji. Nie jestem gotowa, by pokazać się światu w prozie – dodaje. – Częściej myślę o tym, żeby napisać jakieś opowiadanie, niż w rzeczywistości to robię. To, które spisałam, zainspirowane jest „Ferdydurke” Gombrowicza. Jest o kuli jako figurze. Sfrustrowało mnie zadanie z matematyki. Ta kula zaczęła za mną chodzić. Tak powstało to opowiadanie. Dla zabawy…

    Urodzinowa niespodzianka

    Tomik wierszy był dla Kasi niespodzianką z okazji 18. urodzin. Wydaniem utworów zajęła się głównie mama wraz z dziadkami.

    – Kiedyś pojawił się temat, że należałoby to zebrać i wydać. Dużą rolę w tym odegrała moja polonistka. Zorganizowaliśmy kiedyś w szkole mój wieczór poezji. Właśnie po tym wydarzeniu rozpoczęła się rozmowa o wydaniu moich wierszy – opowiada licealistka. – Później sprawa przycichła. A na „osiemnastkę” taka niespodzianka. Bardzo się ucieszyłam.

    Jak sama mówi, są to utwory różne, choć w niektórych momentach motywy się powtarzają.

    – Powracającym tematem w tomiku są słowa i nienawiść – zdradza pabianiczanka. – Bardzo lubię twórczość pani Szymborskiej. To się chyba zaczęło, gdy spotkałam się z wierszem „Nienawiść”. Przygotowywałam się do konkursu recytatorskiego. Jej twórczość coś we mnie poruszyła. Myślę, że Szymborska gdzieś tam w moich utworach jest. Mogę wskazać ją jako moją ulubioną postać. Przynajmniej na ten moment.

    Rodzina jest dumna z Kasi i chwali się nią przed innymi.

    – Najfajniej jest usłyszeć, że ktoś jest z ciebie dumny. To takie niby niepozorne, błahe słowa, a wiele znaczą. Dla mnie są najistotniejsze – opowiada. – Mam wrażenie, że znajomym też się podoba to, co robię. Kilkorgu sprezentowałam tomik. Przypadł im do gustu. Wspaniale czuć ich wsparcie. Moja polonistka Izabela Poczta też jest ze mnie dumna.

    Ścisły umysł z humanistyczną duszą

    Licealistka woli tworzyć lirykę, a przyswajać prozę. Niestety, umiejętność pisania wierszy nie pomaga w ich interpretacji na języku polskim.

    – To tak nie działa – śmieje się. – A szkoda! Niestety, nie ma większego powiązania między moją pasją i talentem, a lekcjami języka polskiego.

    Pisemne prace szkolne nie męczą jej, mimo że jest w nich zdecydowanie mniejsza wolność niż w poezji.

    – Tam są schematy, których trzeba się trzymać, ale wydaje mi się, że czasem lubię coś napisać. Ogólnie, daję radę na polskim – uśmiecha się.

    Jak twierdzi Kasia, jej umysł nie jest chyba aż tak ścisły, jakby można było myśleć i jakby sama chciała. Pisanie i sprawy związane z humanistyką nie sprawiają nastolatce kłopotu. Z łatwością uczy się też języków obcych. Jest ścisłym umysłem z duszą humanistyczną. Wawrzyńczak ma nadzieję, że poezja z nią zostanie na dłużej. Swoją karierę widzi jednak jako lekarz weterynarii. Chce pracować ze zwierzętami.

    – Pójdę na studia weterynaryjne. Docelowym kierunkiem jest Wrocław. Słyszałam, że jest tam dobry poziom. Bliskość zachodu i otwarcie na inne możliwości. Idealnym rozwiązaniem byłoby mieć swoją lecznicę, ale najpierw studia, później gdzieś praktyka. Zobaczymy. Będę dążyć do tego z całych sił – zakłada Wawrzyńczak. – Przyszła pani weterynarz będzie musiała znaleźć czas na studiach na wiersze. Może nie będę wydawać tomików poezji, ale będę coś tam sobie pisać. Przydałoby mi się poćwiczyć warsztat. Zawsze można nad nim popracować. Z resztą, pisanie pomaga. Tworzenie wierszy to świetny sposób na uzewnętrznienie różnych przemyśleń i uczuć.

    Jak twierdzi nastolatka, w każdej chwili może jej się zmienić styl.

    – To byłoby bardzo ciekawe, za kilkadziesiąt lat wziąć ten pierwszy tomik, przeczytać go i pomyśleć sobie: „O Boże, jaką ja byłam nastolatką!”. Zobaczyć, jak zmieniło się podejście do różnych spraw. To byłoby bardzo wartościowe dla mnie samej. Poezja to takie zwierciadło duszy, utrwalacz wspomnień, wartości, uczuć…

    Szkolny wieczór poetycki

    W mikołajki w 2019 roku Kasia wraz z polonistką i znajomymi z klasy zorganizowała swój wieczorek poetycki.

    – To było bardzo sympatyczne wydarzenie. Mieliśmy dużo frajdy przy jego organizacji. Pojawiło się trochę osób. Było widać, że faktycznie podoba im się moja twórczość. To było bardzo miłe – opowiada Kasia. – To była znów inicjatywa mojej pani od polskiego. Bardzo ciekawa forma. Były moje wiersze, a także piosenki i taniec.

    Później w podobnym zespole stworzyli i zorganizowali uroczystość na Dzień Kobiet. Tam również pojawiły się różne formy wyrazu.

    – Mówiłam swój wiersz – zdradza Kasia. – Zespół stał się taką grupą artystyczną. Istnieje do dziś. Mamy fanpage na Facebooku. W tym roku, niestety, nie udało nam się nic zorganizować przez pandemię. Zobaczymy, kiedy obostrzenia się skończą i czy uda nam się zrealizować coś jeszcze.

    W środku pandemii ciężko również zorganizować jakieś spotkanie z czytelnikami czy kolejny wieczór poetycki.

    – Po wydaniu tomiku przemknęła mi taka myśl, ale to wszystko zostało zweryfikowane przez koronawirusa. Gdyby zniesiono obostrzenia, to na pewno intensywnie myślałabym nad takim spotkaniem. Ale to na pewno daleka przyszłość…

    O słowach słów kilka

    Proszę wybaczyć moje wzburzenie –

    Drażni mnie, że potrzebne jest tłumaczenie,

    Iż słowa mają ogromne znaczenie.

     

    Bo takie słowo rzucone w eter

    (Przez jedną z katedr, czy też Belweder)

    Sprawia, że ludzie dla ludzi są potwornie nie fair.

     

    Oczywiście można powtarzać „nie mnie to dotyczy”,

    Lub wręcz przeciwnie dolewać goryczy,

    Bo gdy kampania swe ścieżki wytyczy,

    Nawet i dwa miliony się odczłowieczy.

     

    Te dwa miliony to już statystyka,

    A z głosu władzy wyraźnie wynika:

    To przez nich się polskie piękno ukrywa

    I nie zasługują na miano człowieka.

    Katarzyna Wawrzyńczak

     

    Udostępnij