• News will be here
  • „Ta noc będzie czymś, czego żadne z nas nigdy nie zapomni. Zginęła cudowna kobieta, która nie tylko była matką, babcią czy sąsiadką. Była kimś więcej” – mówią lokatorzy ze zniszczonego w wyniku wybuchu gazu budynku przy ul. Bohaterów.

    W nocy z piątku na sobotę, 26/27 listopada w drewnianym domu przy ul. Bohaterów wybuchł gaz. W wyniku katastrofy budowlanej mieszkania zostały zniszczone, a rodziny straciły cały dorobek życia. Pod gruzami zginęła 65-letnia kobieta, mama jednej z lokatorek.

    Budynek nie nadaje się do zamieszkania. Ze zniszczonego drewniaka niewiele rzeczy udało się wynieść i uratować. A zbliża się coraz mroźniejsza zima  i święta Bożego Narodzenia…

    Zbiórka pieniędzy ma na celu pomoc w remoncie mieszkań, zakupu ogrzewania, ubrań, opału na zimę, wszelkich rzeczy, które ułatwią nam życie. Oczywiście w razie wszelkich wątpliwości będziemy mogli okazywać paragony lub faktury – mówi Daria Darnowska, lokatorka ze zniszczonego budynku.

    Ruszyła pomoc

    Internetowa zrzutka utworzona jest dla 2 rodzin, w sumie 4 osób. Fundusze, które zostaną zgromadzone, lokatorzy podzielą po równo. Potrzeba 60 tys. złotych. Założycielką zbiórki jest Patrycja Makowska, koleżanka Darii. Pomógł chłopak poszkodowanej Damian Walczak oraz szwagierka Kinga.

    Zrzutka z założenia trwać ma jeszcze 56 dni. Niewykluczone, że trzeba będzie ją skrócić, by móc jak najszybciej odświeżyć otrzymane mieszkania, zakupić niezbędne rzeczy i zacząć normalnie żyć – dodaje Darnowska.

    Mieszkańcy proszą także o artykuły pierwszej potrzeby: żele do mycia, proszki do prania, płyny do płukania i mycia naczyń.

    Sąsiadka na już potrzebuje mebli kuchennych, lodówki, łóżka czy pralki – dodaje pani Daria. – O reszcie rzeczy będziemy informować na bieżąco, jak już oszacujemy resztę strat. Na ten moment nie mamy gdzie przechować rzeczy. Niestety, magazyn, w którym możemy trzymać swoje rzeczy, nie jest ocieplony, a wszelkie otrzymane przedmioty mogłyby ulec zniszczeniu pod wpływem zimna lub wilgoci. Zależy nam na jak najszybszym wprowadzeniu się do mieszkań, aby wszelkie rzeczy otrzymane od ludzi mogły zostać wykorzystane.

    Jeśli ktoś chciałby skontaktować się z poszkodowanymi rodzinami i im pomóc, może zrobić to mailowo (daria_darnowska@onet.pl), telefonicznie (Izabela Traczyk: 730561615) bądź za pośrednictwem Facebooka.

    Ta noc będzie czymś, czego żadne z nas nigdy nie zapomni. Doświadczając takiej tragedii, człowiek ma wrażenie, że to sen, z którego nie może się obudzić. Ciężko jest słowami opisać to, co przeżyliśmy. Każde z nas cieszy się, że żyje. To mogło skończyć się zupełnie inaczej – powiedziała nam pani Daria. – W tak małym budynku, mieszkając tak nielicznie, wszyscy byliśmy bardzo zżyci ze sobą, bardziej niż niejedna rodzina. Tej nocy zginęła cudowna kobieta, która nie tylko była matką, babcią czy sąsiadką. Była kimś więcej. Ludzi o tak dobrym sercu ciężko jest spotkać. Ponieśliśmy ogromną stratę. Zostaliśmy bez dachu nad głową z nielicznymi rzeczami, które udało się uratować. Ze swojej strony mogę zapewnić, że ta zbiórka była konsultowana ze mną, a pieniążki zebrane zostaną przeznaczone na najpotrzebniejsze rzeczy, co możemy w późniejszym terminie udokumentować. Rozumiemy, że nie wszystkie zbiórki i pieniądze są wykorzystywane zgodnie ze swoim przeznaczeniem, ale jesteśmy uczciwymi ludźmi, którzy utracili w tym wybuchu nie tylko dorobek życia. Drodzy czytelnicy, jeśli chcielibyście pomóc mnie i moim sąsiadom, dołóżcie symboliczną złotówkę, nic ponad to. Nigdy nie wiadomo, kiedy sami staniemy w obliczu takiej tragedii. Z całego serca w imieniu mojej rodziny i rodziny moich sąsiadów serdecznie dziękujemy za chęć pomocy, wszelkie datki czy słowa otuchy. Jest nam niezmiernie miło, że tyle osób chce nam pomóc i wesprzeć w tej tragedii. Jeszcze raz serdecznie dziękuję.

    Lokatorzy będą wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą wpłatę i udostępnienie zbiórki. Pabianiczanie już nieraz udowodnili, że mają wielkie serca i lubią pomagać.

    Link do zrzutki dla poszkodowanych z ul. Bohaterów: https://zrzutka.pl/kk8xjn

    List do redakcji

    Swoje odczucia po tragedii opisała Izabela Traczyk, córka zmarłej tragicznie w wyniku wybuchu gazu 65-letniej pabianiczanki.

    „Witam serdecznie. Pragnę opisać dramat, który dotknął mnie i moich najbliższych osobiście. W nocy z 26 na 27 listopada stała się tragedia. Nastąpił wybuch gazu, czego skutkiem było zawalenie drewniaka przy ulicy Bohaterów 3 m. 5.

    W nocy obudził mnie podmuch nie wiem czego. Wstałam, na początku nic nie podejrzewając. Zaczęłam budzić syna, że coś się stało. Na początku zauważyłam, że lodówka leży i ma połamane drzwiczki, a bojler ze ściany spadł do wanny. Szafki w kuchni były pootwierane, wszędzie leżało dużo szkła, ale z uwagi, że było pełno unoszącego się kurzu, nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z powagi sytuacji. W tej chwili wstał mój syn. Zauważył, że nie mamy jednej ścianki, że wysadziło drzwi wejściowe, a w przedpokoju miałam pełno połamanego drzewa. Syn, nie patrząc i nie zdając sobie sprawy, wybiegł na boso pomóc naszej kochanej babci, czyli mojej mamusi, która mieszkała z nami vis-a-vis. W tym momencie usłyszałam straszne krzyki: babciu, babciu. Sąsiedzi z dołu krzyczeli, czy nic nam nie jest. Moje dziecko wbiegło na ten zawalony dach, szukając swojej babci, która, niestety, była zmiażdżona, bo całe piętro spadło do pustostanu na dole. Sąsiedzi uprosili syna, by zszedł na dół, bo może zginąć.

    Ja usiadłam. Słyszałam głosy z dołu, że cała druga połowa domu się zawaliła, że po prostu jej nie ma. Usiadłam. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Ogarnął mnie paniczny strach, cały czas słyszałam krzyki syna: babciu, babciu. Drudzy krzyczeli, że babcię przygniotło i szukają jej strażacy, a ja sparaliżowana cały czas siedziałam w fotelu, zanosząc się od płaczu. W tej chwili wszedł po mnie pan strażak i prosił bym doszła do drzwi. Bałam się wstać, bo myślałam, że wszystko runie. Ale gdy ocknęłam się z tego szoku, wstałam, wzięłam torbę z dowodem i w piżamie, szlafroku, skarpetkach strażak sprowadził mnie prostu do karetki. Nie mogłam złapać powietrza, jestem po dwóch zawałach. Prowadząc mnie do karetki, strażak wziął z dołu dla mnie jakieś buty od sąsiada, bo mój przedpokój się zawalił. W karetce zrobiono mi EKG serca, dostałam tabletki na uspokojenie po tym, jak przyszedł pan policjant i powiedział, że znaleziono nadpalone zwłoki mojej mamusi. Prosto z karetki pojechałam do cioci.

    Dwa dni później mieliśmy się stawić, by pozabierać to, co się da z ruin naszego domu. Niestety, nie miałam tyle szczęścia, co sąsiedzi z dołu. Oni mogli wynieść wszystkie meble, sprzęt. Ja z góry mogłam tylko rzucać przez okno ubrania, pościel, firany, pościel, koce, mikrofalę, stół i krzesła. To wszystko, co wzięłam. Lecz w magazynie, w którym trzymamy rzeczy, który zresztą udostępnił nam obcy człowiek o wspaniałym sercu, nie wiem, czy te ubrania będą nadawały się do użytku.

    Zostałam z niczym. Wyszłam boso w szlafroku. Cały dobytek, czyli meble, pralka, lodówka, bojler, wypoczynek, komody został. Nie mam nic. Dzięki nagłośnieniu sprawy ludzie dobrego serca zaczęli przynosić do cioci, gdzie byłam, ubrania, obuwie, ręczniki, pieniążki na pierwsze kroki po tragedii.

    Z całego serca pragnę podziękować Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej, a w szczególności Magdalenie Jarmakowskiej, za natychmiastową opiekę i pomoc (umieszczenie nas w hotelu) i pomoc finansową. Dziękuję panu, który udostępnił nam klucze do pomieszczenia po sklepie Blachbud. Dziękuję mu również za ubrania. Dziękuję wszystkim ludziom o wspaniałych sercach, których nawet nie znam, za odzież, obuwie, pieniążki. W tym zakładowi Billo za bezinteresowną pomoc. Mogłabym tak wymieniać cały czas. Dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli, a w szczególności mojej cioci Basi Woźniak, że po tragedii była przy mnie w tych najgorszych dniach po śmierci mamusi.

    Aktualnie mieszkam w hotelu opłaconym przez MOPS. Oglądam mieszkania, które proponuje mi lokalówka, lecz każde z nich jest do jakiegoś remontu. Nie mam pieniędzy na remont, na materiały, już nie wspomnę o niezbędnym sprzęcie AGD, wersalkach itp. Więc bardzo proszę ludzi o dobrych sercach o pomoc. Może ktoś zmienia meble kuchenne, pokojowe, wszystko przyda się, bo nie mam kompletnie nic. Jeśli przyjmę mieszkanie, trzeba będzie tam zrobić remont, kupić węgiel, po prostu wszystko. Więc jeszcze raz bardzo proszę o pomoc w miarę możliwości. Kontakt do mnie: 730561615. Niech śmierć mojej najukochańszej mamusi nie pójdzie na marne, bo u nas w kraju się utarło, że musi dojść do tragedii, by było lepiej”.

    Udostępnij