Robert Lewera z Pabianic, miłośnik biegów oraz wypraw górskich, 14 sierpnia stanął na Zugspitze, najwyższym szczycie Niemiec (2962 m n.p.m.).
Zugspitze leży w Alpach Bawarskich na granicy austriacko-niemieckiej, 11 km od miejscowości Garmisch-Partenkirchen.
– Ten szczyt zdobyłem już wcześniej, ale wejście było od strony innego szczytu Alpspitze, wymagającą i trudną Granią Jubileuszową – wspomina zdobywca.
Tegoroczna wspinaczka rozpoczęła się od pobudki o 3.00 nad ranem, a wyjście godzinę później.
– Przeszedłem z grupą przyjaciół dolinę Höllentalklamm, a że było tuż po opadach, to zmoczyły nas małe kaskady wody spływające po ścianach kanionu. Dlatego też w schronisku zatrzymaliśmy się na wysuszenie ubrań – mówi.
Około godziny 7.00 Lewera ruszył w stronę lodowca.
– Było trochę niebezpiecznie, gdyż po stokach co jakiś czas pędziły kamienie, które wytapiały się z lodowca wyżej. Dalej to już wędrówka w rakach do szczeliny brzeżnej lodowca, gdzie zaczęła się prawie kilometrowa ściana do góry na szczyt. Panujący upał potęgował zmęczenie i podnosił trudność w zdobywaniu wysokości. Mimo że stacja kolejki na szczycie od pewnego momentu była widoczna, to dotarcie tam trwało wieczność. Wreszcie około 12.30 stanęliśmy przy krzyżu na Zugspitze. Krótka regeneracja i już zjazd kolejką na dół – opowiada.
Jak dotąd, było to największe wyzwanie wspinaczkowe odnośnie zmiany wysokości w jeden dzień dokonane przez Roberta Lewerę. Było to 2379 m przewyższenia i 11,4 km trasy na sam szczyt.
Przed zdobyciem szczytu, parę dni wcześniej, pasjonat gór wraz z przyjaciółmi przeszedł ferratę Intersport ze słynną „drabinką do nieba” (na zdjęciu). Ferrata poprowadziła ich na szczyt Grosser Donnerkogel (2054 m) w masywie górskim Dachstein w Alpach Salzburskich.
foto: zbiory własne